wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 13.

Nienawidzę ostatniego dnia szkoły. Nic się nie robi. Mogłoby już dziś być zakończenie roku i dzień wcześniej wakacje. Fizyka jest najgorsza. Nic, tylko oglądamy jakieś głupie doświadczenia przedstawione na filmie. Znam życie, więc wiem jak „działa” Ziemia!
„Co robisz?”
Dzięki Bogu ktoś napisał, myślałam, że umrę z nudów. Przyszłam jednak do szkoły, bo… Sama nie wiem.
A ten ktoś to dokładniej był Ashton.
„Szkoła. A dokładniej zasypiam” – odpisałam
„To zabieram Cię na randkę, musisz tylko wyjść z tej szkoły”
„Musisz tylko poczekać na dzwonek i wychodzę”
„ Dla Ciebie wszystko.”
Gdy dzwonek zadzwonił zabrałam swoją najlżejszą torbę jaką kiedykolwiek miałam, ponieważ nie nosi się już książek i wybiegłam ze szkoły. Zobaczyłam Ashtona opartego o maskę swojego samochodu.
Na powitanie pocałował mnie w policzek. Nie powiem, zaskoczył mnie tym, ale w pozytywnym sensie.
Otworzył mi drzwi, a następnie sam wsiadł do samochodu.
- To dokąd mnie zabierasz? – przerwałam chwilę ciszy
- Na bardzo poważną randkę. – nie odrywał wzroku od drogi.
- Do wesołego miasteczka? – zapytałam z nadzieją.
- Skąd wiedziałaś?! – zapytał oburzony
- Jeszcze nigdy nie zabrałeś mnie na poważną randkę – zaśmiałam się
- Wypraszam sobie! Kolacja była bardzo poważna. Przynajmniej próbowałem.
- No tak ta kolacja była także bardzo przypadkowa, nie zapominaj o tym.
Ashton nie wspominał nic o liście, ja także. Muszę mu odpisać, napisać coś o sobie. Nie wiem kiedy to zrobię, bo nie bardzo lubię mówić o sobie.
Obserwowałam Ashtona podczas jazdy. Jechał skupiony na drodze. Zmienił się odkąd wyznałam mu miłość i Gabriella mnie prześladowała. Odnoszę wrażenie, że się mną opiekuje. Może czuje, że jest mi coś winien. Lubię jak spędza ze mną czas, ale nie chcę żeby to robił, bo musi. Wcale nie musi. Uwierzyłam w jego uczucia, bo ten list i sposób w jaki do mnie mówił… Coś sprawiło, że mu uwierzyłam.
- Co jest? – zapytał, kiedy patrzałam się na niego od dłuższego czasu.
- Nic, zamyśliłam się.
- O czym tak myślałaś?
- O tobie…
- Ach tak? – uniósł brew
- No tak. O tej całej randce. Dawno nie byłam w wesołym miasteczku. Chyba jakieś 3 lata temu z Calumem.
            Gdy dotarliśmy na miejsce, było tam mnóstwo ludzi. Świętowali rozpoczęcie wakacji.
- Słuchaj, jeśli masz ochotę na coś innego to… - zaczął, ale nie skończył, bo mu przerwałam.
- Jest świetnie, Ash. Poza tym widzę jak się nastawiłeś na to wesołe miasteczko.
Złapałam za dłoń chłopaka i pociągnęłam do stoiska z watą cukrową.
- I to ja się cieszę, że tu jestem, tak? – zaśmiał się
- O sobie nic nie mówiłam.
Kupiliśmy sobie po wacie i stanęliśmy w kolejce do kolejki górskiej. Staliśmy wciąż trzymając się za ręce. Było miło.
Udało nam się trafić tak, że byliśmy na samym początku kolejki.
Piszczałam i krzyczałam, bo niektóre momenty były przerażające. Ashton się tylko ze mnie śmiał.
- Gdzie teraz? – zapytał, gdy tylko wyszliśmy
- Pójdę, gdzie ty chcesz – powiedziałam ziewając
- Jesteś zmęczona? Chcesz jechać do domu?
- Nie, jest dopiero osiemnasta.
- O której masz jutro rozdanie świadectw?
- O dziesiątej. Chodźmy tam! – pokazałam na strzelnicę z miśkami
- O nie, jestem w tym kiepski.
Kiedy kobieta, która stała przy blacie odwróciła się, ujrzałam Gabriellę. Dosłownie mnie zamurowało. Długo jej nie widziałam i nie spodziewałam się, że ją ujrzę. Nie tu i nie teraz.
- Miley, wszystko okej? – zapytał Ashton
- T…tak. Możemy już jechać?
- Pewnie, ale co się stało? Przed chwilą mówiłaś, że nie chcesz jechać…
- Tam jest Gabriella.
Ashton chwilę się rozglądał, ale w końcu ją znalazł. Zrobił się poważny.
- Idź do samochodu – podał mi kluczyki – Ja zaraz dojdę.
- Ashton nie…
- Zaraz przyjdę – powtórzył
Wiedziałam, że do niej pójdzie. Była sama, więc musiał to wykorzystać. Nie posłuchałam Ashtona i obserwowałam ich z daleka, tak by mnie nie widzieli. Nie wyglądało to źle, tylko rozmawiali. Gabriella nawet się uśmiechała, Ashton też. Coś tu nie grało. Na koniec się przytulili i Ashton zaczął iść w moją stronę. Wsiadłam do samochodu i chciałam zapomnieć o tym co zobaczyłam. Nie chciałam w to wierzyć. Oni się lubią, co jest do cholery?
W drodze powrotnej udawałam, że śpię, tylko po to, by uniknąć rozmowy z nim.
„Obudził mnie” kiedy stanęliśmy przed moim domem. Pożegnałam się z nim i wróciłam do domu. Przygotowałam strój na ostatni dzień w szkole, żeby nie myśleć o całej sytuacji.


            Kiedy odebrałam świadectwo, myślałam tylko o jednym. Spotkać się z Ashtonem. Muszę się dowiedzieć o co mu chodzi. Nie mogę przestać o tym myśleć. Umówiłam się z nim u niego.
- Chcesz coś do picia? – zaproponował
- Nie, dzięki. Ja tylko w jednej sprawie. Widziałam wczoraj ciebie i Gabriellę. O co chodzi?
- Jak to o co chodzi? – Ashton wcale się nie przejął. Nie sądził, że widziałam wszystko.
- Śmialiście się i przytuliliście.
Ashton zastygł. Wyglądał teraz jakby zobaczył ducha. Zaczęłam się zastanawiać o co chodzi i czy na pewno chcę to wiedzieć.
- Ashton. Odpowiedz mi. – ponagliłam go
- Nie mogę, Miley. Na litość boską.
- W takim razie ja wychodzę – otworzyłam drzwi wejściowe, ale Ashton szybko je zamknął.
- Opowiem ci wszystko. Ale musisz mi obiecać, że nie odwrócisz się ode mnie po tym wszystkim co usłyszysz.
- Ashton… - bałam się, ale mimo wszystko chciałam to usłyszeć. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale chcę znać prawdę.
- Dobra, usiądź.
- Kiedy dałem ci kosza, sam byłem załamany. Nie chciałem tego robić, ale praktycznie byłem zmuszony. Chciałem to naprawić, odzyskać cię i wtedy… Miley, nie mogę. To wszystko zniszczy.
- I tak ci nie zaufam, po tym co zobaczyłam. – nie kłamałam. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć i w pewnym stopniu straciłam zaufanie do niego.
- Miley, ja wtedy… - westchnął, a swój wzrok opuścił na podłogę – Zatrudniłem Gabriellę – powiedział najciszej jak się tylko dało, ale słyszałam – Miała za zadanie zmniejszyć twoje relacje z Calumem, a zwiększyć ze mną. Kocham cię, Miley i tak bardzo pragnąłem, żeby między nami wszystko było w porządku.
Poczułam jak wszystko się zatrzymuje i cofam się w przeszłość. Przed oczami miałam wszystkie momenty, kiedy widziałam się z Gabriellą. Ona mnie raniła. Nie mogę uwierzyć. Ashton musi kłamać.
- Ashton… Nie uwierzę ci – zaśmiałam się – Przecież ona mnie raniła. Ciebie też.
- Musisz uwierzyć, bo nie chcę cię oszukiwać. Kiedy cię zraniła odciąłem jej połowę kasy. A później wziąłem to na siebie.
- Co…
I wtedy uwierzyłam. Łzy leciały mi po policzkach, a Ashton mnie obserwował.
- Miley, przepraszam – złapał mnie za dłoń, ale ja szybko odskoczyłam i wstałam.
- N-nie dotykaj mnie – cofnęłam się.
Czy jeśli kocha się drugiego człowieka to robi się takie coś? Ja też go kochałam.
Bałam się go.
Jeśli był w stanie zrobić coś takiego, żeby postawić na swoim to w takim razie co mógłby mi jeszcze zrobić?
Skrzywdził mnie. Nie byłam w stanie na niego patrzeć. Jedyne co miałam w głowie to jego i Gabriellę szczęśliwych razem. Cieszyli się, bo wykonali misję. No nie do końca, bo przyjaźnię się nadal z Calumem po wielu kłótniach. Właśnie. Nie wierzę, że Ashton mógł zrobić coś takiego swojemu przyjacielowi. Byłam roztrzęsiona i nie wiedziałam co robić. Wyszłam, a raczej wybiegłam z mieszkania Ashtona. Kierowałam się w stronę mojego drugiego domu.
Zapukałam i na całe szczęście drzwi otworzył mi sam Calum.
- Miley, co się stało? Jesteś cała roztrzęsiona – zamknął za mną drzwi i mocno przytulił
- Ashton on – chciałam wszystko opowiedzieć, ale przez płacz i gulę w gardle Ne mogłam.

- Hej… - złapał mnie z dwóch stron za głowę, bym mogła spojrzeć mu prosto w oczy – Opowiesz mi później… Cii…


_________________________________________

Hmm... Co sądzicie?
Ja myślę, że rozwaliłam ten rozdział.

Trzynastka! Się trafiło, nie?

Nie mam dalszych rozdziałów! Nic, kompletnie nic! Zawsze miałam kilka do przodu, a teraz już nic nie mam. Ani słowa.

Dodałam obsadę na górze, jeśli chcecie to zobaczcie :) 

możecie napisać coś o rozdziale albo ff hasztagując #friendsff ale to pewnie nikt nie będzie pisał

Jeśli przeczytałeś to uszanuj mnie i moją pracę i skomentuj.
Dla Was to też korzystniej, bo będzie szybciej kolejny rozdział :) 

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 12.

- Miley, nie chcę cię budzić, ale nie jestem pewien, czy cię odwieźć…
- Mogę dziś spać u ciebie?
- Możesz spać w moim łóżku, a ja położę się tutaj – powiedział
- Nie, tu jest w porządku – odpowiedziałam
- Nie ma mowy. Albo nie śpisz wcale albo u mnie
- Gentelman się znalazł – zaśmiałam się
- Zaniosę cię – powiedział i podniósł mnie
- Nie – zapiszczałam – Ashton, jestem ciężka
- Jeżeli ty jesteś ciężka, to ja jestem słoniem.
Otworzył drzwi od sypialni nogą, a następnie położył mnie na jego wielkim łóżku. Przykrył mnie kołdrą, a potem pocałował mnie w czoło.
- Dobrej nocy, Miley.
- Wzajemnie – powiedziałam i pozwoliłam moim powiekom opaść.

Gdy wstałam rano poczułam piękny zapach. Wyszłam z sypialni Ashtona i udałam się do jego kuchni.
- Mmm… Co tak pachnie? – zapytałam, gdy ten stał bez koszulki przy kuchence i coś smażył.
- Jajecznica. Um, zaraz pójdę ubrać się, tylko skończę – zawstydził się
- Nie musisz – zaśmiałam się lekko
- Chcesz pieprzu?
- Tak… Poproszę
Zjedliśmy śniadanie i Ashton wyszedł, by się ubrać. Poczekałam chwilę i wrócił.
- Um, Miley. Ja muszę jechać zapłacić za rachunki. Mogę cię odwieźć, jeśli…
- Nie dzięki, rozumiem. Zajdę jeszcze do Caluma, chcę wiedzieć co u niego.
- Myślałem, że się do siebie nie odzywacie…
- Ale nadal chcę się przyjaźnić z nim…

- Dzień dobry, jest Calum? – zapytałam Joy, mamę Caluma, gdy otworzyła mi drzwi.
- Dzień dobry, Miley. Jest, ale nie jestem pewna czy chce z tobą rozmawiać. Przez ciebie zerwał z dziewczyną, a na dodatek odeszłaś od niego i został sam.
- Ja… - nie myślałam o tym jak może się czuć Calum, myślałam tylko osobie, faktycznie. Na dodatek zabrałam mu najlepszych przyjaciół.
- Wpuszczę cię. Tylko dlatego, że cię lubię.
- Dziękuję.
Poszłam na górę i zapukałam do drzwi. Czekałam aż odpowie. A kiedy poprosił, weszłam i zobaczyłam go leżącego na łóżku.
- Hej Calum
- Po co przyszłaś? – nawet nie raczył podnieść się z łóżka.
- Przepraszam, dobra? Nie chcę ciągle się kłócić. Myślałam tylko o sobie, zabrałam ci przyjaciół, jestem okropna.
- Jesteś.
- Co nie zmienia faktu, że jest mi bardzo przykro. Przepraszam Calum, naprawdę przepraszam.
Calum mi nie odpowiedział. Usiadłam na jego łóżku.
- Wybaczysz mi?
Wtedy usiadł.
- Jak ci się układa z Ashtonem? – zapytał
- Dobrze. Wybaczysz mi? – powtórzyłam
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Chociaż ty.
- Calum…
- W porządku, kiedy ja bawiłem się będąc w trasie, ty… - nie zdążył dokończyć, bo przerwałam mu.
- Naprawdę przepraszam. Chcę to naprawić. Dasz się wyciągnąć na lody? Ja stawiam.
- Dobra – uśmiechnął się
- I to mi się podoba – odwzajemniłam uśmiech – To może przytulenie na zgodę? – rozłożyłam ręce
- Ashton nie będzie zazdrosny?
- My jeszcze nie jesteśmy parą…
- Jeszcze? – podniósł brew
- Daliśmy sobie czas, żeby zobaczyć na czym stoimy. Spotkamy się wieczorem.
- No to dobra – przytulił mnie – Póki mogę – zaśmiał się.
Ubrał buty i wyszliśmy.

- Jakie smaki? – zapytał pan w budce
- Śmietankowy i czekoladowy – odpowiedziałam
Starszy pan nałożył najpierw jedną kulkę na wafelek, a z drugą zrobił to samo, tylko na drugi wafelek. Podał mi lody. Podeszłam do Caluma, który siedział na ławce i usiadłam koło niego. Przekazałam mu jego loda, którego zaczął szybko jeść
- To macie teraz jakąś trasę? – zapytałam
- Nie i nic nie planujemy. Nie teraz.
- Czemu?
- Nikt z nas tego nie chce – wzruszył ramionami

Miło mi, że pogodziłam się z Calumem. Nie lubię się z nim kłócić. Nie lubię się z nim rozstawać. Nie chcę go tracić.
            Nie widziałam się jednak z Ashtonem. Zamiast tego zostawił mi list. Przekazał go mojej mamie, a ona mi. Weszłam do swojego pokoju i zaczęłam czytać, przy zapalonej jednej małej lampce.

„Hej Miley.
Wiem, mieliśmy się spotkać, ale zamiast tego wpadłem na inny pomysł. Co ty na to, żebyśmy dokładnie się poznali za pomocą listów?
Urodziłem się 7 lipca. Aktualnie mam 19 lat. Mieszkam sam, bo tak zadecydowałem. Moja mama mieszka z Harrym i Lauren, moim młodszym rodzeństwem. Radzą sobie świetnie, ale często do nich wpadam. Ale to już wiesz.
Kiedyś miałem problem, jak byłem młodszy. Mało osób o tym wie.
Wiesz dlaczego tak zareagowałem, kiedy zobaczyłem Twoją rękę, wtedy kiedy Cię odrzuciłem? Bo kiedyś sam to robiłem. Byłem wyśmiewany. Muzyka trochę mi w tym pomogła, dlatego tak bardzo kocham robić to, co robię.
Kiedy Cię poznałem, to poczułem jakby muzyka mogła przestać istnieć w moim życiu.
Wiem, zraniłem Cię, ale mam nadzieję, że wiesz co miałem na myśli. Kochałem Cię nawet wtedy.
Najbardziej podoba mi się nasz wspólny wyjazd pod namioty. Właściwie wtedy zaczęliśmy się poznawać. Minęło tyle czasu od tamtej pory…
Chciałbym, żeby między nami było wszystko w porządku. Nie wyjeżdżamy teraz w trasę i nie mamy zamiaru teraz, więc mamy trochę czasu dla siebie. Oczywiście, jeśli zechcesz.
Wiesz, jest tylko jedna rzecz, którą chciałbym zmienić. Ten moment, kiedy Cię odrzuciłem. Gdybym mógł tylko cofnąć czas, gdybym nie patrzał na menadżera, na karierę. Nawet nie wiesz jak mi przykro.
Chciałem napisać więcej, ale wszystko wypadło mi z głowy.
Kocham, Ashton”

Kiedy skończyłam czytać poczułam łzy. Nie czułam ich aż do teraz. Ten list poruszył mną. Ashton był kiedyś wyśmiewany i zdradza mi to. To co napisał o mnie… Wierzę mu. I chcę być z nim, wybaczam mu, właściwie już dawno to zrobiłam.



____________________________________________________________
Tak, wiem, krótki, wiem. Ale to dlatego, że następny będzie o wiele dłuższy. Będzie się w nim dużo działo i nie chcę go rozdzielać na kilka części.

To był ostatni rozdział, który pisałam w szkole... Ach te wspomnienia, zaczęłam tęsknić, bo nowa szkoła i no... Nieważne.

Przepraszam, że dwa tygodnie nie było nowego rozdziału, ale nie miałam jak opublikować... Wakacje, tak! Na pocieszenie powiem Wam, że pisałam na kartce następny rozdział będąc na wakacjach, więc nie jest źle :). Piszę, tylko nie mam kiedy dodawać. 

Jeśli ktoś woli czytać na wattpadzie -------> http://www.wattpad.com/story/16307707-friends 
Nasz (wspólny, nasz wszystkich) twitter (mało tam się dzieje, możecie to zmienić :) ) ----> https://twitter.com/friendsffnews

Nic się nie dzieje w tym rozdziale, ale wytrzymajcie do następnego, proszę!
Kocham Was wszystkich co tu są, wchodzą, czytają, komentują, piszą! ♥

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 11.

Dzisiejsze lekcje opuściłam z jedną negatywną oceną. Nie mogłam się skupić. Jestem beznadziejnie zakochana.
Kiedy włączyłam swój telefon, zobaczyłam, że mam jedną wiadomość. Od niego.
*Przyjdziesz do mnie?*
*Tak* - odpisałam pośpiesznie i wsiadłam w autobus, który jedzie w stronę ulicy, gdzie mieszka Ashton.
Cicho zapukałam do drzwi, które szybko mi otworzył i pośpiesznie mnie przytulił.
- Tęskniłem – powiedział wciąż mnie przytulając.
- Ja też, Ashton.
- Przepraszam, ale nie mogłem już wytrzymać – powiedział, gdy mnie puścił. W pełni go rozumiałam, chciałam powiedzieć mu dokładnie to samo.
- Nie pakujesz się? – zmieniłam temat.
- Nie. Ciągle jestem rozkojarzony. Chętnie spakowałbym ciebie do tej walizki – powiedział, a ja się zarumieniłam. Czułam jak policzki mnie palą – Przepraszam – kolejny raz mnie przeprasza…
- Ashton, przestań przepraszać! Też ciągle myślę o tobie! – wymsknęło mi się, przecież nie mówił nic o mnie, że przeze mnie jest rozkojarzony.
- W takim razie pojedź z nami. Martwię się o ciebie.
- Ashton, nie mogę zawalać szkoły. To ostatnia klasa. Zostało tylko kilka miesięcy. To tylko tydzień i wracacie – wytłumaczyłam mu
- Mylisz się. To AŻ tydzień. Jeśli ona ci coś zrobi… - przerywam mu
- Nic mi nie zrobi, Ashton.
- Obiecaj mi, że będziesz ostrożna.
- Obiecuję. A teraz muszę już iść.
- Nie możesz zostać? Jutro wyjeżdżamy – powiedział
- Muszę jeszcze odrobić lekcje i przygotować się do zajęć.
- Nie zmuszam cię – widać, że jest ostrożny po tym, jak ostatnim razem prosił mnie, żebym została
- Przynajmniej pozwól mi cię odwieźć.
- Dobrze – zgodziłam się

            Zamiast pójść na pierwszą lekcję, pojechałam razem z chłopakami na lotnisko. Zadziwiło mnie, gdy zobaczyłam kilkanaście fanek na lotnisku. Trochę to dziwne, bo jak jestem z nimi to nie spotykamy ich nigdzie, ale cieszę się, że szanują ich prywatność.
- Miley, masz mój numer telefonu, jeśli ona by ci coś zrobiła…
- Dobrze, Mike.
Calum nie odzywał się do mnie, było mi przykro. Nic mu nie zrobiłam. Nie wiem nawet czy z nią zerwał.
Ashton pociągnął mnie kilka metrów dalej od reszty.
- Ja… Kocham cię. Jestem tego pewny – powiedział trzymając mnie obiema rękami za ramiona
- Ja ciebie też kocham, Ashton.
Co zrobił Ash? Pocałował mnie. Poczułam się kochana. To prawda co mu powiedziałam, kocham go z całego serca.
- Pamiętaj, obiecałaś mi, że będziesz ostrożna – powiedział i odszedł. Nawet się nie zorientowałam, kiedy łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Wszyscy odeszli, a ja wróciłam do szkoły. Starałam się, żeby nie złapać negatywnej oceny. Udało mi się, choć cały czas myślałam o nim. W drodze do domu nie spotkałam Gabrielli ani tego faceta. Obawiałam się, że będę miała kłopoty, gdy tylko chłopaki wyjadą.

*tydzień później*

Dzisiaj wracają chłopaki z Londynu. Przez ten cały czas nie widziałam się z Gabriellą. Nie opuściłam dzisiejszych lekcji. Zobaczę się dziś z Ashtonem wieczorem. Tylko z nim i Michaelem kontaktowałam się. Z Lukiem mało rozmawiam, jakoś odstaje od nich, bo robi co innego niż my. Nie mam pojęcia co. Calum jest nadal obrażony na mnie. Ashton ma mi dzisiaj coś wytłumaczyć. Domyślam się, że chodzi o sytuację na lotnisku.

Wróciłam do domu, zjadłam obiad i oznajmiłam mamie, że wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Nie mam pojęcia co będziemy robić. Była godzina 19, więc wyszłam. Dojechałam do mieszkania Ashtona autobusem. Ash mieszka sam, kiedyś mi tłumaczył, że jego rodzina mieszka gdzie indziej. Jest już dorosły, więc może robić co chce. Wiem jednak jak bardzo jest rodzinny. Ashton mieszka na przedostatnim piętrze, muszę dotrzeć tam windą. Jego mieszkanie jest duże, ale nie aż tak bardzo. Zanim zdążyłam zapukać, Ashton otworzył mi drzwi.
- Cześć, wejdź – powiedział uśmiechnięty
- Hej Ashton – przywitałam się – Jak w Londynie? Zwiedzaliście coś?
- Tak, troszkę. Chodź do salonu – poprowadził mnie, a później obydwoje usiedliśmy na kanapie.
- Poradziłaś sobie?- zapytał
- Tak, nie widziałam się z Gabriellą, co trochę mnie to przeraża – powiedziałam, co myślałam.
- Czemu?
- Nie wiem. Mam przeczucie, ze mi nie odpuści.
Nastąpiła niezręczna chwila ciszy, którą przerwał.
- Myślałaś o tym co ci powiedziałem na lotnisku przed wyjazdem? – zapytał
- T..tak – jąkałam się – Nie chcę tego jednak mówić, nie jestem gotowa na…
- Na kolejną porażkę? – przerwał mi – Nie będzie tak, Miley – położył swoją dłoń na mojej – Zrobię wszystko, by cię chronić, nawet jeśli mnie odrzucisz
- Ashton… Chodzi o to, że ja nie chcę cię odrzucać. Nie mogę żyć bez ciebie
- Dokładnie tak jak ja bez ciebie… Dajemy sobie szansę?
- Tydzień. Jeśli nam się nie uda, jeśli będziemy się siebie wstydzić, kończymy to.
- Tydzień – powtórzył Ashton
- Emm... No to co robimy? – zapytałam i czułam, że się rumienię
- Może pierwsza randka? – zapytał i się uśmiechnął
- Dobrze… Gdzie?
- Nic teraz nie wymyślę, więc może zrobimy wspólnie kolację?
- Dobry pomysł.
- Wiem, ja mam same dobre pomysły.
- Przestań! – zaśmiałam się i lekko go popchnęłam
Poszliśmy do kuchni Ashtona, by zrobić wspólnie kolację. To tak dziwnie brzmi. Nie jesteśmy parą, ale nie jesteśmy tylko przyjaciółmi. Jak nazwać ten chwilowy stan? Jeśli przez tydzień się uda, to może będziemy parą, ale jeśli nie…
- Tak się przypadkowo stało, że dzisiaj kupiłem kurczaka – wyrwał mnie z wymyśleń
- Przypadkowo tak?
- Jak najbardziej – uśmiechnął się, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
Ashton jest lepszym kucharzem niż myślałam. To on znał przepis, więc ja tylko siedziałam przy blacie i się przypatrywałam. Byłam w jego mieszkaniu drugi raz. Wtedy, po Sylwestrze byłam w domu jego rodziny. Nie wiem, gdzie wtedy byli jego rodzice i rodzeństwo. Kiedy piekarnik wydaje dźwięk, że kurczak jest gotowy, Ash wyjmuje, a całość pięknie pachnie. Powiedziałam mu, żeby nie nakrywał do stołu, bo wolałam zjeść tam. Nigdy nie lubiłam oficjalnych obiadów. Po zjedzeniu poszliśmy z powrotem do salonu, by obejrzeć przypadkową komedię romantyczną, którą przypadkowo wypożyczył Ashton.




__________________________________
Hejejeje, beznadziejny, wiem. Zastanawiam się nad sensem dalszego pisania, skoro nie potrafię pisać :( 

Hmm. Dzięki za te wszystkie Liebster Awards, na jedno kiedyś już odpowiedziałam, macie po prawej stronie nad rozdziałami, ale może spiszę wszystkie pytania i odpowiem... Nie wiem

Przypominam Wam, że mamy własną stronę na TT, prowadzą je dwie osoby: ja i czytelniczka. Czasami dodaję tam spoilery albo odpowiadam na pytania
Jeśli chcecie follow back, wystarczy zapytać :) 
Pytania możecie zadawać ZAWSZE, uwielbiam na nie odpowiadać :) 

Dziękuję za komentarze, które naprawdę bardzo mnie motywują, bez nich nie ma kolejnych rozdziałów :)