piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 4.

Wstałam rano i poszłam do szkoły. Miałam dzisiaj wyjątkowo 7 lekcji.
Zdążyłam akurat na obiad przyrządzony przez mamę. Ktoś zadzwonił do drzwi.
- Ja otworzę – powiedziała mama – Ktoś do ciebie! – krzyknęła po minucie. Byli to chłopaki.
- Hej, wyjdziesz? – powiedział Cal
- Hej – uśmiechnęłam się
- Jest mała zmiana planów. Wyjeżdżamy dzisiaj – powiedział, a ja się nie spodziewałam. Zrobiło mi się smutno i przykro.
- Miley, nie płacz - powiedział Ash
- Nie płaczę.
- Wracamy za miesiąc. Obiecuję, że teraz będę dzwonić.
- My też będziemy – wtrącił się Luke
- Pójdę już do samochodu, bo za chwilę nie wsiądę już do niego wcale. Trzymaj się, Miley. Będę smsował codziennie – przytulił mnie mocno.
- Do zobaczenia – łza mi spłynęła, ale szybko ją otarłam.
- Pa Miley – powiedział Mike
- Do usłyszenia – powiedział Luke
- Dzięki… Wiesz za co. Ja też będę pisał, mam twój numer.
- Ja tez ci dziękuję, Ashton.
Pomachali mi tylko przez szybę i odjechali. Pobiegłam z płaczem do swojego pokoju. Mama przybiegła za mną.
- Co się stało? – zapytała
- Wyjechali. Znów
- Oj, przyjadą jeszcze.
Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam, że dostałam 2 wiadomości. Jedną od Caluma, a drugą od Ashtona. Ta od Caluma brzmiała tak:
„Już tęsknię L
A ta od Asha tak:
„Widzisz? Już pierwszy sms! J” – co znacznie poprawiło mi humor

*2 tygodnie później*
Właśnie dzwoni do mnie Calum przez skype.
- Miley!
- Calum! Gdzie jesteście dzisiaj? – zapytałam
- W Londynie.
- O, świetnie! A gdzie reszta?
- Mike i  Luke grają, a Ashton z dziewczyną
- Ash ma dziewczynę? – zrobiłam wielkie oczy
- Miley… Żartowałem
- Czemu to zrobiłeś?
- Chciałem coś sprawdzić. – uśmiechnął się
- Sprawdzić co?
- Zakochałaś się. Ashton ci się podoba.
- Nie prawda
- Przecież widzę – kłócił się ze mną
- Ja go nawet nie znam. Nie, Calum.
- Sama się przekonasz. On ci się podoba
- Nie – upierałam się przy swoim
- Tak. Ashton! Chodź na chwilę
- Co Calum? -  i wtedy go usłyszałam -  O, Miley. Cześć
- Eh, hej Ash.

*2 tygodnie później*
- Gdzie jesteście? – powiedziałam do słuchawki. Chłopaki wracali z trasy, ja rozmawiałam z Calumem
- Już w naszym mieście.
- Dobra, czekam – wyszłam przed swój dom, bo pierwsze co to mieli do mnie podjechać.
Zobaczyłam ich bus.
- Miley!- wybiegł do mnie Cal
- Hej! Nareszcie przyjechaliście. Trochę długo was nie było.
- Hej mała – wyszedł Luke i Michael, a za nimi Ash
- Dzisiaj robimy domówkę u mnie – powiedział Mike – zapraszam cię
- Okej, przyjdę
- Mamy prezenty- uśmiechnął się Luke- trochę świąteczne, a trochę z wyjazdu
Od każdego z nich coś dostałam, to było miłe.
- No rozpakuj teraz – powiedział Ash
Pierwszy prezent rozpakowałam od Cala. Był to naszyjnik przyjaźni, w kształcie puzzla. Calum pokazał mi, że ma taki sam. Od Michaela dostałam śliczna bransoletkę, od Luke’a pocztówki z miejsc, w których byli, a od Ashtona sukienkę!
- Masz w tej sukience dzisiaj przyjść na imprezę – powiedział Ash
- Dziękuję! Przyjdę
- A ja słyszałem, że lubisz podróżować, więc…
- Jest świetne, dzięki wam wszystkim i… do zobaczenia u Mike’a?
- Tak, jasne
- Ja zostanę jeszcze, ok.? – zapytał Cal
- Ok. – pożegnałam się z chłopakami, a następnie poszłam z Calumem do pokoju.


            Impreza była świetna. Z każdym z chłopaków zatańczyłam. No prawie z każdym. Nie tańczyłam tylko z Ashtonem. Siedział sam w kącie, jakiś taki smutny. Po imprezie chłopaki zawieźli mnie do domu.
Następnego dnia rano Calum przyszedł do nas ze swoją mamą, co mnie bardzo zdziwiło.
- Dzień dobry Miley, jest mama? – przywitała się mama Cala, Joy.
- Tak, proszę wejść! – pobiegłam szybko po mamę
- Dzień dobry – powiedziała mama – coś się stało?
- Dzień dobry, nie… Chcielibyśmy was zaprosić na święta do nas… - mama spojrzała na mnie, jakby to był mój pomysł, a wcale tak nie było
- Ale święta to czas rodzinny, my…
- No właśnie! Niech pani tylko spojrzy jak Calum i Miley są ze sobą zżyci… - razem z Calumem się zawstydziliśmy – A nam i wam będzie milej, jeśli będziemy razem.
- W sumie… Co uważasz, Miley?
- Bardzo byłoby nam miło – zwróciłam się do Joy
- To dziękujemy
- Nie, my dziękujemy. Przyniosę coś do jedzenia…
- Dobrze. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia! – wyszli z domu. Pobiegłam za nimi
- Hej, Cal, zaczekaj! – zatrzymał się
- Hmm?
- Co dzisiaj robisz?
- Idę na zakupy świąteczne z chłopakami. A co?
- No właśnie jak w tej sprawie… Nie mamy prezentów, mogę iść z wami?
- Jasne. Przyjedziemy po ciebie.
- Ok.


Dla każdego z nich coś kupiłam, starałam się nie kupować drogich prezentów, tylko jakieś drobiazgi, tak aby każdy coś dostał. 


__________________________________________________________________
I tu mogę powiedzieć, że po tym rozdziale dopiero zacznie się dziać. Nie będzie takiej nudy jak teraz, mam nadzieję :) 
+ Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział. Właśnie dzisiaj skończyły mi się egzaminy. Za 10 dni jadę do Londynu na tydzień, a później nie będzie mnie co weekend i wycieczka klasowa... Mam nadzieję, że się nie gniewacie. 
Mogę jedynie powiedzieć, że rozdziały się trochę zmienią, jeśli chodzi o tematykę, żeby nie było nudno :) 
Zostawiajcie swoje twittery do informowania! Pozdrawiam! I.

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 3.

Obudził mnie budzik. No tak, zapomniałam wyłączyć. Była godzina 7:00. Miałam więc dużo czasu. Leżałam w łóżku i nie mogłam się doczekać, aż przyjedzie Ash z chłopakami. Cieszę się, że jedziemy tam razem. Myślałam, że już nie zobaczę ich w tym tygodniu. Wstałam i podeszłam do szafy. Wybrałam spodnie dresowe oraz bluzę, których specjalnie nie spakowałam, po to by dzisiaj założyć. Poszłam do łazienki, a tam wszystko zajęło mi godzinę. Usłyszałam burczenie w moim brzuchu. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki na śniadanie. W międzyczasie przyszła mama.
- To ile was tam jedzie? – zapytała
- Piątka.
- A będzie tam jakaś dziewczyna?
- Będę ja.
- A…
- Mamo, nie zadawaj mi już pytań. Wszystko wiesz już przecież.
Miałam jeszcze sporo czasu, więc włączyłam telewizję. Akurat leciała powtórka mojego ulubionego serialu, który wczoraj przegapiłam.
            Oglądanie serialu tak mnie wciągnęło, że nagle zrobiła się godzina 10:30. Usłyszałam trąbienie pod drzwiami. Pobiegłam po swoją torbę i poszłam do mamy się pożegnać.
- To będę jutro albo pojutrze, mamo.
- No, wiem, wiem. Idź już. Tu masz kanapki dla wszystkich.
- Dzięki – szłam w stronę drzwi
- Wolna chata! – krzyknęła mama
Znów zostawili dla mnie miejsce z przodu, super!
- Hej wszystkim! – usiadłam koło Ashtona, który prowadził
- Dzień dobry! Jak samopoczucie? – zapytał Ash
- W porządku, dzięki.
- To dobrze. Będziesz moim pilotem – uśmiechnął się
- Oh, ok.
- Miley, trzymaj kawę. Moja mama zrobiła dla wszystkich – powiedział Luke i dał mi kawę
- A właśnie. Moja mama też coś zrobiła. Kanapki.
- Ooo, super! Podziękuję twojej mamie osobiście – powiedział Michael
- Ale to dopiero za kilka dni. Odjeżdżamy! – krzyknął Ash
I ruszyliśmy w drogę. Najpierw jechaliśmy przez miasto. Niby miałam pilotować, ale Ash sobie świetnie radził beze mnie. Calum nawet zasnął. Michael i Luke śpiewali.

- Jesteśmy na miejscu! – stanęliśmy po ok. 3 godzinach jazdy. Było to piękne miejsce. Pierwsze w oczy rzuciło mi się ogromne drzewo, a za nim jeszcze większe jezioro. Było po prostu pięknie. Wyjęliśmy wszystko z bagażnika i zaczęliśmy od rozstawiania namiotów. Chłopaki rozstawili za mnie.
- Dobra, Miley idziemy po drzewo – powiedział Michael
- Okej. - weszliśmy w głąb lasu i zbieraliśmy jakieś patyki, bo nic innego nie mogliśmy.
- Ej, Michael gdzie idziesz? Rozstawiliśmy się tam – powiedziałam
- A nie tam?
- Nie wiem. Chyba się zgubiliśmy.
- Dobra, powiedzmy, że ci zaufam. Idziemy, tam gdzie uważasz – i tak zrobiliśmy. I to nie ja się zgubiłam! Wybrałam właściwą drogę!
- Nie mów chłopakom, co? – wyszeptał mi
- Spoko – zachichotałam
Robiło się powoli ciemno. Chłopaki rozpalili ognisko. Michael i Luke grali na gitarze. Wszyscy siedzieliśmy na powalonym drzewie. Była bardzo miła atmosfera.
Siedziałam z Calumem.
- Od teraz zakładamy skype’a i będziemy do siebie dzwonić, zgoda? – powiedział Cal
- Zgoda.
Dosiadł się do nas Ashton z piwem.
- Co tam małolaty? Chcecie trochę?
- Nie, dzięki.
- Cal?
- Nie, nie chcę.
- Piękne miejsce, nie? Może zrobimy tu jutro vloga?
- Świetny pomysł – powiedział Cal
- Ej, śpiewajcie z nami! – krzyknęli chłopaki.
Zaśpiewaliśmy kilka piosenek, aż wszyscy staliśmy się zmęczeni. Była godzina koło północy, postanowiliśmy, że pójdziemy spać.
- Nie będziesz się bała sama spać? – zapytał Luke
- Nie, dam radę.
Weszłam do namiotu. Chłopaki też tak zrobili. Chyba już nawet zasnęli. Ja nie mogłam. Myślałam o dzisiejszym dniu, było naprawdę fajnie. Słyszałam szeleszczące się liście, wiatr wiał trochę mocno. Było ciemno, późno. Bałam się. Chwyciłam za telefon.
„Boję się, przyjdziesz?” – napisałam do Caluma.
Nie dostałam odpowiedzi. Czekałam z 10 minut i nic.
Nagle ktoś zaczął rozpinać mój namiot.
- Hej – to był Ash – Calum śpi jak zabity, a ja tak zupełnie niechcący przeczytałem wiadomość i przyszedłem. Mogę wejść?
- Tak, dziękuję. Posiedzisz ze mną chociaż trochę?
- Jasne
Rozmawiałam z Ashtonem dosyć długo. Opowiadał mi ich początki, jego życie ogółem. Poznałam go dobrze. Ja też dużo opowiedziałam o sobie.
- Dziękuję, że mnie tu zaprosiłeś, Ash.
- To ja dziękuję, że się zgodziłaś – uśmiechnął się
Leżeliśmy obok siebie, aż zasnęłam. I znowu się obudziłam przytulona przez jakiegoś chłopaka. Przedtem Calum, dziś Ash.
Była godzina 6:00, a wszyscy spali, więc nie chciałam nikogo budzić. Wzięłam delikatnie rękę Ashtona z siebie i znów zasnęłam.
            Obudził mnie Calum:
-Ashton, wszędzie cię szukam, a ty poszedłeś sobie do Miley.
- O matko, zasnąłem – powiedział Ash
- Pisałam do ciebie, Calum.
- Sorry, spałem. Dobra, nie chcę wiedzieć co tu się stało, chodźcie. Jemy kanapki.
-Ale Calum nic się tu nie działo – powiedziałam
- Dobra, Miley. Wierzę ci. Chodź zjeść, miałem cię pilnować. – ciągnął mnie za rękę.
- Ej, ciepło jest. A wzięłam same bluzy – powiedziałam – skąd te kanapki?
- Ja zrobiłem. Częstuj się – powiedział Luke
- Dzięki – wzięłam kanapkę, tak jak każdy z nas.
- I co robimy? – zapytał Ash
- Miałam kręcić jakiś filmik z wami, nie?
- Dawajcie, wejdziemy do wody! – krzyknął Mike
- Tak, dobry pomysł!
- Jesteście nienormalni. Ta woda jest zimna! – powiedziałam
- I tak będziesz nas kręcić
- Dobra, jak chcecie.
Calum dał mi kamerę i wszyscy zrzucili z siebie ubrania, byli w samych bokserkach. Weszli do kolan i… wybiegli. Ale Michael wrzucił Luke’a i tak się zaczęło. Chlapali siebie, wszystko. Zrobiło mi się aż zimno, jak na nich patrzałam.
Calum podszedł do mnie i cały mokry zaczął mówić do kamery.
- A teraz pokażemy jak wrzucamy naszego kamerzystę do wody.
- Nie, Calum. Zabraniam ci!
- No weź
- NIE!
- No dobra – uciekł
Podziałało! Pierwszy raz jak powiedziałam „nie” Calowi, on zrozumiał.
Pierwszy z wody wyszedł Ashton.
- Nigdy więcej – powiedział i poszedł się chyba przebrać. Za nim wyszli inni. Ja usiadłam na drzewie i czekałam.
- I co, Miley? – dosiadł się Luke, już przebrany.
- Nudno. A i tak jak wrócimy to muszę iść do szkoły.
- Dzisiaj chyba będziemy wracać, bo faktycznie nie ma co robić.
- No…
- To co, teraz jedziemy? – dołączył się Ash.
- Chodźcie, zbieramy się. Złożymy namioty i znów 3 godziny jazdy – przyszedł Cal, a za nim Michael.
Ja spakowałam wszystkie śpiwory, a chłopaki namioty.
            Po około godzinie wszystkiego składania wsiedliśmy w auto i wyruszyliśmy w drogę.

W domu byliśmy koło godziny 16:30. Ash podwiózł mnie pod sam dom, zostawiłam swoje rzeczy i poszłam do koleżanki po zeszyty. Przepisałam wszystko i położyłam się spać. 


__________________________________________________________________
I jak się podoba? 
Chciałam Wam życzyć wesołych Świąt, spędzonych w gronie rodzinnym i mokrego mokrego śmigusa dyngusa! Może nawet takiego jak w tym rozdziale!
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE, JESTEŚCIE NAJLEPSI!

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 2.

- Przepraszam cię Miley – nagle rzucił, a ja patrzałam na niego z miną jakbym patrzała na jakiegoś dziwaka – no przepraszam, że się nie odzywałem. Nie miałem czasu, ale myślałem o tobie często.
- Cal, przecież ja też mogłam zadzwonić, tak? Więc ja też przepraszam. – przytuliliśmy się – kurcze, zmieniłeś perfumy
- Tego mi brakowało, wiesz? – zaśmiał się
Po kilkunastu minutowej przechadzce stanęliśmy przed placem zabaw. Kiedyś tu przychodziliśmy i wygłupialiśmy się. Popatrzyliśmy chwilę na siebie, a potem biegiem rzuciliśmy się na naszą ulubioną huśtawkę. Tam zawsze robiliśmy różne triki, z resztą. Teraz też to robiliśmy.
            Później poszliśmy do mnie. Calum przywitał się z moją mamą, która wręcz go uwielbiała i zawsze zadawała mu pytania. Kiedyś nawet chciała, byśmy byli parą. Powiedziała mi to nawet wprost. Gdy Calum rozmawiał z mamą, ja poszłam do pokoju ogarnąć szybko bałagan. Miałam chwilę czasu, gdy mama męczyła Caluma.
Zeszłam do salonu, gdzie przebywali i zaprosiłam Caluma do siebie. Usiedliśmy na łóżku.
- Przyjedziesz na święta, nie? – chciałam się upewnić
-Tak. Będziemy piec ciasteczka, nie?
-Tak.
Nastąpiła chwila ciszy, lecz przerwał ją dzwoniący telefon Cala.
-Tak mamo? – powiedział do słuchawki – Ok, już idę. Może Miley przyjść? Dzięki – rozłączył się
-Idziesz ze mną na obiad do mnie
- Nie, Cal. Za dużo już siedzę u was.
- To nie było pytanie. Chodź, bo jak nie to cię siłą zabiorę.
- Dobra, zabierz mnie siłą - powiedziałam stanowczo
Calum zaczął mnie łaskotać. Wiedział, że tego nienawidzę.
- Dobra, dobra już idę – mówiłam przez śmiech.
Zeszliśmy na dół, do przedpokoju.
-Mamo, idę do Caluma na obiad. Muszę iść.
-Musisz? – zapytała mama
- Musi. Zapraszamy ją – powiedział Cal
- No jak musi, to niech idzie.

-Dlaczego ja nigdy nie mogę powiedzieć „NIE” tobie? Muszę być asertywna przecież – powiedziałam, gdy już szliśmy

- Co tak długo szliście?-  zapytała mama Caluma- siadajcie, już stygnie.
Przy obiedzie mama Cala zadawała mi różne pytania, o szkole, o mamę itp.
- Właśnie Miley, mogę cię o coś zapytać? Nie musisz odpowiadać jak nie chcesz… - zapytała, pokiwałam głową – Co z twoim tatą?
- Mamo… - powiedział Calum
- Ja nawet nie znam mojego taty. Wychowała mnie mama.
- Przepraszam
- Nie, jest w porządku
            Podziękowałam za obiad i kierowałam się w stronę drzwi.
- A ty dokąd, Miley?
- A do domku. Spotkamy się jutro.
- Dobra, już cię nie męczę sobą… W porządku?
- A dlaczego miało być nie w porządku? Cieszę się, że przyjechałeś – przytuliłam go
- Zadzwonię rano.
- Okej, pa.
- No hej.

            Wstałam około godziny 9, w końcu był weekend. Właściwie już koniec weekendu. Pójdę do szkoły, nie będę całe dnie przesiadywała z Calumem. Jak nie był w trasie to chodziłam do szkoły normalnie, ale on też wtedy chodził, to co innego. Wstałam i wykonałam poranną toaletę. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Nie wiedziałam co będę dziś robić, pora żebym to ja zaprosiła gdzieś Caluma. Zastawiałam się, gdzie go zabrać.
Zjadłam śniadanie i wróciłam do pokoju.
Zobaczyłam na telefonie, że mam jedno nieodebrane od Caluma. Zadzwoni jeszcze raz.
O, akurat
- Sorry Cal, zostawiłam telefon w pokoju – powiedziałam do słuchawki
- Emm… Tu Ash. Mam twój telefon od Caluma
- O, sorry. Hej Ash
- No hej. Chciałbym się zapytać czy chciałabyś pojechać jutro z nami na biwak, pod namioty?
- Jutro mówisz? Mam szkołę
- Oh, zapomniałem
- Ale może uda mi się namówić mamę. Calum już wie?
- Tak wie.
- Ok, dzięki. Najwyżej oddzwonię.
- Okej, pa – rozłączył się.
Zadzwoniłam do Caluma
- No nareszcie, dodzwonić się do ciebie nie można. Hej
- Dzwonił Ashton. Pomożesz mi namówić moją mamę? Ona ciebie lubi. Proszę
- No pewnie, przecież bez ciebie my tam nie pojedziemy. Będę za 10 minut.
Zeszłam na dół, do salonu i usiadłam koło mamy. Zastanawiałam się jakby to jej powiedzieć…
- Co, Miley? – zapytała, ale usłyszałam dzwonek, więc nie musiałam odpowiadać. To był Calum. Wpuściłam go do środka i weszłam wraz z nim do salonu.
- Mamo, jest sprawa… - zaczęłam, a mama zrobiła dziwną minę
- Jesteś w ciąży? Wiedziałam… Wiedziałam, że byliście tam sami…
- Co? – krzyknęłam – Eh, nie mamo! Nie jestem w ciąży, ja nawet nie mam chłopaka! – tłumaczyłam się, a Calum się tylko śmiał
- No dzięki Bogu…
- Ja wraz z moim zespołem i Miley chcielibyśmy się wybrać na biwak pod namioty. Na jedną noc albo dwie. Czy Miley może jechać? – zapytał Calum
- Miley, a szkoła?
- Mamo, odrobię zaległości… Proszę! Zresztą ja nie choruję, więc to będzie jakby moja choroba, co? A zaległości i tak by były. Calum jedzie niedługo, proszę mamo!
- Dobra, ale będzie tam ktoś dorosły?
- Będą nawet dwie osoby dorosłe – powiedział Cal
- Ale odpowiedzialne?
- Bardzo odpowiedzialne! – widziałam jak bardzo chciało mu się śmiać, ale chował to
- Okej, zgodzę się pod jednym warunkiem… - powiedziała – że nie przyjdziecie tak jak dzisiaj i mnie nie wystraszycie!
- Dobrze! Dziękuję! – przytuliłam ją
- Masz ją pilnować! – powiedziała do Caluma
- Dobrze, a właśnie. Bo będziemy jechać do miasta kupić namioty i inne potrzebne rzeczy, chcesz też jechać?
- Z chęcią, też muszę coś przecież kupić.
Calum zadzwonił do kogoś tam i parę chwil później przed moim domem stał już samochód.
Ashton prowadził, byli wszyscy. Jako, że byłam jedyną dziewczyną tam, wpuścili mnie do przodu. Pojechaliśmy do wielkiego sklepu, takiego typowego biwakowego. Ustaliliśmy, że weźmiemy 3 namioty. 2 dla chłopaków i jeden dla mnie. Chłopaki kłócili się ze mną, że zapłacą wszystko sami, bo zarobili i chcą to jakoś wykorzystać. Zgodziłam się tylko na namiot, resztę sama kupię. Kupiliśmy śpiwory, materace, latarki. Wszystko co potrzebne, a tego nie mieliśmy. Później pojechaliśmy do supermarketu kupić coś do jedzenia.
- To na ile dni jedziemy, bo nie wiem ile mam kupić jedzenia? – zapytałam
- Weź dużo, najwyżej później trochę zostanie – powiedział Luke
- Ok.
Wzięliśmy najwięcej kiełbasek i pianek na ognisko. Długo zeszły nam te zakupy. Kilka godzin było. Ashton podwiózł mnie do domu, jak resztę. Musieliśmy się jeszcze przecież spakować.
- Dzięki za podwiezienie – powiedziałam
- Nie ma za co. Do zobaczenia jutro, Miley. – powiedział Ash
- A właśnie. O której przyjedziesz?
- Myślę, że jakoś o 10-11. Trochę to jest daleko, ale zdążymy na rozbicie namiotów i zrobienie ogniska.
- Dobra, dzięki pa – odjechał
Wróciłam do domu i wyjęłam swoją starą torbę. Spakowałam najważniejsze ubrania. Bluzy, dresy itd. Spakowałam też śpiwór i namiot i ledwo co zapięłam torbę.
Na dworze było już ciemno, było późno. Zmęczona zakupami, położyłam się spać.


______________________________________________________________
I jak sądzicie?
Nadal Wam się podoba po tym rozdziale? :D Wiecie, jakie to miłe uczucie, gdy mam do kogo pisać? Dziękuję za te 5 komentarzy pod pierwszym rozdziałem i nominację do LA, która już jest napisana. Link po prawej stronie. 
Jak myślicie, co będzie się działo na biwaku? Czytajcie kolejny :) 
A! Jeśli chcesz być informowany, podaj mi swój username w komentarzu.
Iga.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 1.

Odrabiałam pracę domową. Biologia- ryby. Nie lubię biologii, jak byłam w gimnazjum miałam nawet 5, ale teraz jestem w liceum i wszystko się zmieniło. Na całe szczęście zadzwonił mój telefon, więc mogłam sobie zrobić przerwę od lekcji.
- Halo?- odebrałam
- Miley? – rozpoznałam ten głos! Głos, którego nie słyszałam kilka miesięcy. Głos, za którym bardzo tęskniłam. Głos, który chciałam usłyszeć, ale bałam się zadzwonić
- Calum? – powiedziałam nieśmiało
- Jak ja cię dawno nie słyszałem!
- Ja też ciebie nie słyszałam dawno. O matko, Calum…
- Hm?
- Stęskniłam się – łezka zakręciła mi się w oku
- Jestem w domu na tydzień, przyjdź do mnie! Mam Ci tyle do opowiedzenia!
- Przyjdę, ale kiedy?
- Jutro o 16? – zaproponował Cal
- O tej godzinie kończę lekcje, więc… - przerwał mi
- Przyjdę po ciebie pod szkołę
- Super, do zobaczenia.
- Cześć Miley – rozłączył się
Kim był Calum? Calum to był mój przyjaciel. Był, albo jest. Jest w zespole 5 seconds of summer. Cal podróżuje i koncertuje wraz z zespołem. Dlatego się długo nie widzieliśmy. Poznaliśmy się na początku liceum. Chodziliśmy razem do klasy, siedzieliśmy razem w ławce, póki nie zrezygnował ze szkoły. Nie miał już czasu, mało przebywał w naszym kraju. Dostał wraz z zespołem ogromną szansę, więc wykorzystali ją.
Tak się cieszę, że go zobaczę! Nie widzieliśmy się 2 miesiące, a może i dłużej. Pewnie niedługo przyjedzie do domu na dłużej, bo zbliżają się święta, a wtedy wszyscy wracają.
Robiłam z Calumem dosłownie wszystko. Na święta zawsze piekliśmy razem ciasteczka, w wakacje Cal uczył mnie surfować, choć nadal nie potrafię. Był dla mnie jak brat, a rodzeństwa nie mam, więc wiadomo, że stęskniłam się za nim. Bardzo stęskniłam.
            Następnego dnia, w szkole nie mogłam się doczekać aż zobaczę Caluma. Nie potrafiłam się skupić na lekcjach, myślałam tylko o nim. Gdy zadzwonił dzwonek, dający znać, że ostatnia lekcja się skończyła dostałam smsa od Caluma, że już czeka przed szkołą. Szybko wzięłam plecak i wyszłam przed szkołę.
„Gdzie jesteś?” – napisałam do niego
„Spójrz na prawo” – otrzymałam odpowiedź.
Zaczęłam biec w jego stronę. Skoczyłam na niego i mocno przytuliłam.
- Miley to ty? – zapytał
- Nie, ufoludek – zażartowałam
- Jak dobrze Cię widzieć, tęskniłem!
- Ja też, Cal, nawet nie wiesz jak bardzo… To gdzie idziemy?
- Do mnie, chcę cię komuś przedstawić – uśmiechnął się
Calum mieszkał jakieś 15 minut drogi od szkoły. Po drodze opowiadał mi miejsca w jakich był. Troszkę mu zazdrościłam, bo uwielbiałam zwiedzać, poznawać nowe miejsca.
Dotarliśmy do domu Caluma
- Jesteśmy! – krzyknął, a do przedpokoju wybiegło trzech chłopaków – Miley, to jest Luke, Ashton i Michael.
- Hej, miło mi was poznać. Słyszałam o was dużo, zanim wyruszyliście w trasę – uśmiechnęłam się. Każdy z nich podał mi rękę i przeszliśmy do pokoju Caluma.
            Chłopaki opowiadali mi różne przygody, które im się przytrafiły. Cały czas się śmiali, nagrywali filmiki. Cieszyłam się, że Calum tak dobrze dogaduje się z nimi. Cieszyłam się, że mogę z nimi spędzić przynajmniej tydzień.
Postanowiliśmy zagrać w butelkę.
Pierwszy kręcił Michael i wylosował Caluma. Kazał mu ściągnąć bokserki.
- Błagam cię Michael, daj mu coś innego. Ja wiem, że on to zrobi, więc daj mu coś innego.
- Dobra, mogą być tylko spodnie – zaśmiał się
Później Calum wylosował mnie. Kazał mi coś zaśpiewać. Wybrałam ich piosenkę „Try Hard”, a właściwie zaśpiewałam tylko refren.
- Woooow – powiedział Luke
- Pięknie śpiewasz – powiedział Ashton
- Przestańcie, bo się rumienię – zawstydziłam się
- Mają rację – powiedział Calum
Później kręciłam ja i wylosowałam Luke’a. Jego zadaniem było napisać coś głupiego na twitterze.
            Graliśmy tak jeszcze z godzinę. Spojrzałam na zegarek, była 21.
- Dobra, będę się zbierać- wstałam
- Nie, zostań proszę – powiedział Calum
- Cal, jest późno. Nie będę wracać sama po ciemku
- To zostań na noc. Chłopaki też zostają.
- Zadzwonię do mamy i zapytam.
- YAY! – krzyknęli wszyscy
Poszłam do łazienki i przedzwoniłam do mamy. Nie lubiłam przy kimś rozmawiać przez telefon.
- Mamo, Calum przyjechał na tydzień. Mogę zostać u niego na noc? Jutro sobota – prosiłam mamę
- Będziecie sami? Całą noc? – zapytała
- Nie, mamo! Calum jest dla mnie jak brat – zaśmiałam się – Jest tu jeszcze jego zespół i jego mama jest w domu.
- Zgoda, baw się dobrze!
- Dzięki mamo, kocham cię! – krzyknęłam do słuchawki
Wróciłam do chłopaków.
-Cal, mam nadzieję, że twoja mama jest w domu – powiedziałam, a on się uśmiechnął
-Jest, a co? - ciągle się uśmiechał
-Zostaję
-Super, to co robimy? – zapytał Ashton
- Idziemy spać! – zażartowałam – Nie no, nie róbcie takich min, żartuję! Ale faktem jest, że nie wzięłam szczoteczki do zębów i pidżamy.
- Pożyczę ci! – powiedział Calum
- Szczoteczkę też?
-Oj, my też nie mamy niczego, damy radę, Miley – powiedział Mikey.
            Gadaliśmy dosyć długo. Opowiadaliśmy sobie różne historie, które nam się przytrafiły oraz wymyślone straszne historie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się, a ręka Caluma była na moim ramieniu. Wszyscy tak słodko spali. Na podłodze, na krześle, na kanapie. Pomyślałam, że mogę zrobić coś na śniadanie, a kuchnię Caluma dobrze znałam, więc zeszłam do niej.
W kuchni spotkałam mamę Cala.
- O, dzień dobry… Ja chciałam zrobić coś na śniadanie.
- A, tak. To pomogę ci – uśmiechnęła się mama Caluma - tu jest chleb, herbata.
Zrobiłyśmy wspólnie górę kanapek i herbatę dla każdego. Poszłam z tacą na górę.
-Hej, pobudka! – krzyknęłam
- O, Miley. Zrobiłaś kanapki – uśmiechnął się Ash.
- Mama Caluma mi pomogła.
Postawiłam tacę na stole, a wszyscy się na nią rzucili.
- Wiecie, nawet nie wiem, kiedy zasnęłam – zaczęłam, jedząc.
-Zasnęłaś, gdy opowiadałem straszną historię – zaśmiał się Luke
- Serio? – zapytałam zdziwiona
- To znaczy, że nie umiesz opowiadać strasznych historii – wyśmiewał się Michael
- Nie, to mnie to nie rusza.
- Oh, już 10. Muszę spadać – zmienił temat Ash
- Czemu tak wcześnie uciekasz? – zapytałam
- Idę do rodziny, z chłopakami będę się jeszcze widział. Lecę, pa Miley – uśmiechnął się
- No to my też idziemy… - rzucili Luke i Michael
- Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy…
- Też mam taką nadzieję – powiedział Luke i spojrzał na Caluma – najwyżej będę męczył Cala, żebyśmy zadzwonili do ciebie
- Możesz od razu wziąć jej numer, a nie…
- Shh Calum. Dobra, lecimy. Do zobaczenia – pożegnałam się z chłopakami i zostaliśmy tylko ja i Cal
- To ja też będę lecieć, chcesz spędzić czas z rodziną…
- Miley, błagam cię. Jestem sam z rodzicami. Z nimi już rozmawiałem, z resztą czy ja nie mogę spędzić też czasu z przyjaciółką?
- No możesz – uśmiechnęłam się – może gdzieś się przejdziemy?
- Okej
Ubraliśmy buty i wyszliśmy. Nie mieliśmy jakiegoś wymierzonego celu, po prostu szliśmy. Zawsze tak robiliśmy.
- I jak, masz jakiegoś chłopaka, huh? – dokuczał mi
- Może ty mi o tym powiesz? Nie powiem jakie rzeczy nieraz czytałam… I to wszystko pisały twoje fanki.
- Dobra, wygrałaś. – zaśmialiśmy się
Szliśmy w ciszy jakieś 5 minut albo więcej, ale nie było nam niezręcznie. Znaliśmy siebie, doskonale siebie znaliśmy. Każdy dzień spędzaliśmy razem.
- Przepraszam cię Miley – nagle rzucił, a ja patrzałam na niego z miną jakbym patrzała na jakiegoś dziwaka.



__________________________________________________________________
Pierwszy rozdział! Można wywnioskować, że nie będzie to fanfiction z bad boyem ani nic w stylu cienia. Chcę stworzyć coś swojego, oryginalnego. Postaram się też, żeby nie było szybkiego zakochiwania się ani pocałunków w drugim rozdziale. Też tego nie lubię.
Dajcie znać czy rozdział jest za krótki czy za długi, będzie mi lepiej :) 
A! I jeśli chcielibyście czytać dalsze rozdziały (w co wątpię) to możecie podać mi swój username z tt w komentarzu :) 
Pozdrawiam, Iga :)