piątek, 30 maja 2014

Rozdział 9.

Jeśli możecie i chcecie przeczytajcie notkę pod spodem. Dzięki :) 


Moje myślenie przerwał krótki dźwięk wydawany przez mój telefon. Dostałam sms’a.
„Przyjadę jutro po ciebie o 17. Bądź gotowa” – tak napisał Ash.
- Kurczę, nie mam sukienki – powiedziałam na głos.
Przecież siostra Caluma szła na zakupy i poszłabym z nią, gdyby nie to, że musiałam leżeć w łóżku. I co teraz? Nawet jeśli to nie mam z kim pójść na zakupy, nie mam żadnej koleżanki. Otworzyłam szafę i obejrzałam jej zawartość. Na wieszaku wisiała sukienka, którą dostałam od Ashtona, kiedy wrócili z trasy. Miałam już ją wcześniej założoną na imprezie.
Napisałam do niego:
„ Mogę założyć tą sukienkę od ciebie znów? Nie zdążyłam kupić nic nowego”
„Pewnie, ślicznie w niej wyglądasz”
Lekko się zarumieniłam, kiedy zobaczyłam co mi napisał.

Poprawiałam swoją szminkę na ustach, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek, który miałam na ręce. Była 17:00. ‘Szybki jest’ pomyślałam. Dokończyłam malowanie się i schodziłam na dół, po schodach, kiedy zobaczyłam czekającego na mnie, na dole Ashtona w garniturze. Wyglądał niesamowicie. Moja mama stała koło niego, kiedy nagle spojrzeli w moją stronę.
- Cześć. Pięknie wyglądasz – powiedział, a ja się lekko zarumieniłam.
- Dziękuję.
Ashton złapał mnie za rękę.
- Bawcie się dobrze – powiedziała mama – wróć cała, Miley
- Przypilnuję jej.
- Dziękuję.
Wyszliśmy z domu. Samochód Ashtona stał na podjeździe. Otworzył mi drzwi, dając znak, abym wsiadła. Wspięłam się na fotel, co było trudniejsze niż zwykle, ponieważ miałam na sobie szpilki oraz sukienkę. Podjechaliśmy pod moją szkołę. Zauważyłam kilka samochodów zaparkowanych na parkingu. Wchodziliśmy tylnym wyjściem, gdzie było znacznie ciemniej. Zobaczyłam znajomą twarz mężczyzny. Wystraszyłam się go. Był to ten mężczyzna, który przyszedł z Gabriellą do parku. Szybko złapałam za dłoń Ashtona.
- Zaprosiliście go? – wyszeptałam i pokazałam palcem na faceta, który patrzał teraz w swój telefon.
- Nie wiem, chłopaki też zapraszali ludzi
No tak, skoro Calum zaprosił Gabriellę, to Gabriella pewnie zabrała ze sobą tego mężczyznę. Weszliśmy do szkoły, facet nawet nas nie zauważył. Po korytarzu kręciło się dużo ludzi. Weszliśmy na halę. Była pięknie ustrojona. Wszędzie były balony, było dużo stołów z alkoholem, przekąskami.
- Wow – powiedziałam z niedowierzaniem w to co widzę.
- Pięknie, nie? – uśmiechnął się – Sami o to wszystko zadbaliśmy.
Podeszli do nas Luke z Michael’em. Ashton się zaśmiał.
- Mike, ja nie mówiłem tego na serio, żebyś przychodził z Lukiem.
- Oh, daj spokój – powiedział Luke
- Miley, chcesz drinka? – zapytał Ash
- Tak, poproszę. – poszedł, a więc zostałam sama z Lukiem i Michael’em.
- Widzieliście gdzieś Caluma? – zapytałam
- Chodzi gdzieś ze swoją panienką – powiedział Luke, na co wybuchłam śmiechem.
Bal się rozpoczął, bo włączyli muzykę. Ashton wręczył mi mojego drinka. Wypiłam, a pusty kieliszek odstawiłam na stole obok.
- Zatańczysz? – wyciągnął w moją stronę rękę
- Tak. – odeszliśmy od chłopaków.
Nie był to zwykły taniec, taki jaki tańczy się na imprezach. Był to taniec towarzyski. Obojgu nam nie wychodziło, bo co chwila deptaliśmy się po stopach, ale mieliśmy przynajmniej z tego zabawę. Gdy przełączyła się inna melodia usiedliśmy przy stoliku. Zobaczyłam, jak koło nas siadają Calum z Gabriellą. Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty widzieć się ani z nim, ani z nią. Dlatego siedziałam cicho, a Ash z nimi rozmawiał. Ani razu nie spojrzałam na twarz dziewczyny, więc nie popsuła mi humoru.

- Chodź, pokażę ci coś – pociągnęłam za rękę Ashtona. Wypiłam trochę dużo. Przestałam liczyć na 10 kieliszku. Szliśmy korytarzem, gdy zatrzymałam się przy jeden antyramie. Przyglądałam się jednemu ze zdjęć, a później pokazałam na nie palcem.
- Widzisz? To ja i Calum. – byliśmy na jednym zdjęciu, trzymając puchar – Wygraliśmy szkolny konkurs talentów. Śpiewaliśmy.
- Dlaczego już nie śpiewasz? – zapytał wciąż trzymając mnie za rękę
- Nie chcę
Usłyszeliśmy odliczanie do północy. Bez sensu było teraz wracanie się na halę, bo byśmy nie zdążyli.
5… 4… 3… 2…
Momentalnie Ashton objął mnie w talii i pocałował. Nie umiałam się sprzeciwiać. Byłam pod wpływem alkoholu no i… Podobało mi się.

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Bolała mnie głowa. Próbowałam przypomnieć sobie co się działo, ale nie potrafiłam. Jedyne co pamiętam to, że dołączyli się do naszego stolika  Calum z tą dziewczyną. Nie wiem co było dalej. Szukałam swojego telefonu, czy cokolwiek, kiedy zobaczyłam śpiącego Ashtona na podłodze. Znalazłam swoją torebkę i wyciągnęłam z niej telefon. Była 12:14. Wstałam ostrożnie, żeby nie dotknąć Asha. Jednak ten zaczął się budzić, przeciągając się.
- Cześć, Miley – uśmiechnął się. Był w przebranych ubraniach, miał na sobie top i jakieś szare dresy. Ja natomiast nadal byłam w sukience, nawet to dobrze…
- Ekm.. Hej. – uśmiechnęłam się nieśmiało – Gdzie jesteśmy?
- U mnie, w domu mojej rodziny.
- Co się wydarzyło? – zadałam kolejne pytanie
- Jakby to powiedzieć – zaczął, a ja się bałam kolejnych jego słów. – Upiłaś się, więc cię przywiozłem tutaj, bo nie wiedziałem czy twoja mama jest w domu.
Troszkę mnie zatkało, nie wiedziałam co powiedzieć.
- Jak coś, to tam masz łazienkę, zaraz dam ci coś do przebrania się – podszedł do swojej szafy i się rozglądał za czymś, co mógłby mi dać. Właściwie to chciałam jak najszybciej wrócić do domu, bo czułam się niezręcznie.
- Ashton, zawieziesz mnie do domu? – zapytałam, a ten nawet się nie odwrócił, nadal szukał czegoś w szafie.
- Zawiozę, ale po śniadaniu – odwrócił się i podał mi kupkę ubrań. – Będę na dole jak coś.
Nie miałam innego wyboru. Wzięłam od niego ubrania i poszłam do skierowanej mi łazienki. Popatrzyłam się w lustrze. Wyglądałam źle. Miałam na sobie resztki makijażu, który szybko zmyłam. Swoje włosy związałam w kucyk. Ubrałam to, co mi przygotował Ashton. Jego t-shirt był dla mnie za duży, a spodnie dresowe zakryły moje stopy. Wyszłam z łazienki i poszłam, tak myślę do pokoju Ashtona, gdzie dzisiaj spałam. Nie znalazłam tam go. Nie wiedziałam, gdzie mam iść, nigdy nie byłam u niego. Zeszłam na dół, bo mówił mi, że tam będzie. Szybko zauważyłam go, stojącego przy blacie.
- Robię tosty – odwrócił się do mnie i uśmiechnął
Usiadłam naprzeciwko niego i patrzałam z jaką dokładnością smarował je vegemate. Zadzwonił mi telefon, na wyświetlaczu zobaczyłam, że dzwoni moja mama.
- Halo? – odebrałam
- Miley, gdzie jesteś? – zapytała, usłyszałam w jej głosie, że się martwi
- Umm… U Caluma – Ashton spojrzał się na mnie i uśmiechnął kiwając głową z niedowierzaniem.
- Ale Caluma nie ma w domu, jego mama też go szukała u mnie – no to wpadłam
- No dobra, jestem u Ashtona, zjem śniadanie i wracam
- Nie musisz, ważne, że wiem już gdzie jesteś.
- Dzięki mamo, będę niedługo.
Ashton podsunął mi talerz z tostem. Byłam głodna, więc szybko zjadłam.
- Em, Ashton?
- Tak?
- Możesz mi opowiedzieć, co dokładnie się wczoraj wydarzyło, bo nic nie pamiętam? – Ashton zaśmiał się
- No dobrze. Kiedy Calum z Gabriellą odeszli od naszego stolika, byłaś bardzo wkurzona, wypiłaś wtedy dużo, a nowy rok przywitaliśmy wspaniale.
- To chyba dobrze, co?
- Całowaliśmy się – wypowiedział, a moje usta otworzyły się ze zdziwienia. Całowaliśmy się? Pewnie byłam na tyle pijana, że rzuciłam się na Ashtona. Było mi wstyd. Zaczerwieniłam się. Najgorsze było to, że nic nie pamiętałam. Ashtonowi chyba też musiało się zrobić głupio, bo szybko zmienił temat.

- Jak chcesz, mogę cię teraz zawieźć, tylko po drodze się chwilę zatrzymamy, bo muszę dać coś Calumowi.




____________________________________________________
1) Szczerze mówiąc nie chciało mi się dzisiaj wstawiać tego rozdziału, bo mam dzisiaj urodziny i jestem kompletnie zmęczona, ale Ela już napisała na friendsffnews, więc nie pozostalo mi nic innego jak dodać :) 

2) Właśnie. FriendsffNEWS, czyli link tutaj: https://twitter.com/friendsffnews . Są tam spojlery, informacje o rozdziałach i możecie tam zadawać pytania o WSZYSTKO. Postaram się odpowiedzieć :) 

3) Nie jestem już tak bardzo do przodu z rozdziałami, więc może zdarzyć się tak, że w pewnym momencie będziecie musieli dłużej poczekać na rodział
4) Dziękuję, że czytacie, wchodzicie, komentujecie. KOCHAM WAS ♥

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 8.

Obudziłam się w swoim łóżku. Obok niego stali lekarz, Michael i moja mama. Musiałam zemdleć.
- Jak się czujesz, Miley? – zapytał lekarz
- Już… już mnie nie boli brzuch.
- Dostałaś leki przeciwbólowe. Zemdlałaś prawdopodobnie z bólu lub osłabienia. Masz infekcję. Musisz zostać kilka dni w łóżku. Tu masz receptę na lekarstwa. To tyle, ja już pójdę – poinformował
- Odprowadzę pana – powiedziała mama. Zostałam w pokoju sama z Michaelem.
- Przywiozłem cię do domu. Mogłaś lepiej mi powiedzieć, gdzie jesteś… Nie szukałem cię długo, byłaś w parku.
- Dzięki Mike
- Widziałem Gabriellę. Co ci zrobiła?
- Znowu kazała odczepić się od Caluma – zaczęłam – Przyszła z facetem, który ściskał mi ramię, a potem rzucił na ziemię. Ale ten brzuch bolał mnie najbardziej.
- Trzeba powiedzieć Calumowi
- Nie trzeba.
Wtedy weszła do pokoju mama i oznajmiła nam, że jedzie kupić lekarstwa. W drzwiach minęła się z Ashtonem.
- Hej Miley, jak ty się czujesz? – zapytał i usiadł koło Michaela.
- Dziękuję, lepiej. Mike, już każdy wie?
- Nie – odpowiedział Michael- Ash był wtedy ze mną
- Przywiozłem ci owoce i jakiś sok – podał mi siatkę
- Ja już się zbieram, będę później – powiedział Mike i wyszedł
- Co się stało, że zasłabłaś? – zapytał nagle Ash
- Po prostu ból brzucha…
- Pamiętaj… Jakby coś się działo to dzwoń – powiedział to tak, jakby się przejmował
- Ashton…
- Co?
- Przecież wiesz, że nie zadzwonię. Już nic się nie uda.
- Ja nie tracę nadziei. Zbieram się, musisz odpoczywać. Tylko jedz te owoce – schylił się, pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Byłam sama w domu. Sięgnęłam po książkę i czytając ją zasnęłam.
Obudziła mnie mama, podając mi leki. Nudziłam się. Nie miałam co robić. Nic mi nie było, nie miałam gorączki, dobrze się czułam, jedynie tylko ból brzucha. Zadzwoniłabym po Caluma, ale co jeśli jest teraz z Gabriellą? Jej się nie boję, ale tego mężczyzny tak… Jest przecież silny. Nie zadzwoniłam do nikogo. Sięgnęłam po owoce, które przyniósł mi Ash. Teraz najchętniej zjadłabym pizzę, ale wiem, że nie mogę. Zaszkodziłoby mi  to.
Zadzwonił Calum.
- Co robisz? – zapytał
- Leżę…
- Mamy już plany na Sylwestra. Musisz kupić sukienkę. Moja siostra idzie dziś na zakupy i może ci pomóc
- Nie mogę Calum
- Czemu?
- Jestem chora.
- A jednak? Oh, Miley. Kuruj się!
- A, Calum! Mam jedno pytanie. Czy na Sylwestra przyjdzie Gabriella?
- Tak
- Ok. Pa
Odechciało mi się iść na tą imprezę, jak sądzę, że to będzie impreza. Nie będę mogła nawet odezwać się do niego, by nie dostać wyzwisk.
Nadszedł wieczór, poszłam spać.

            Rano umyłam się, zjadłam lekkie śniadanie, wzięłam porcję leków i wróciłam do łóżka. Około południa przyszedł Ashton.
- Hej, hej. Jak się spało?
- Cześć. Dobrze. Mam pytanie co do Sylwestra. Co to będzie za impreza?
- Impreza? – zapytał zdziwiony – To będzie bal! Przyjdziemy w garniturach. A, właśnie. Czy zechciałabyś towarzyszyć mi na balu Sylwestrowym? – zapytał
- Haha – zaśmiałam się – Z chęcią. Gdzie będzie?
- W twojej szkole! Na Sali gimnastycznej.
- Ooo! To pewnie przyjdzie dużo osób?
- No trochę. Dobrze, że mam z kim pójść. Tylko wyzdrowiej – uśmiechnął się
Przyszedł Michael
- O Ash. Nie wiedziałem, że tu będziesz – stanął w progu
- A jednak jestem.
- No – wszedł do pokoju – Miley, chcesz pójść ze mną na bal?
- Ash cię wyprzedził – zaśmialiśmy się
- Ash! – powiedział żartobliwie – To z kim ja teraz pójdę?
- Może z panem Lukiem? – powiedział Ash
- A co ja, gej jestem?
- Nie. Emo – wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Jak ja się cieszę, że poznałam chłopaków, bo umieją poprawić humor.

Czułam się o wiele lepiej, leki działały. To oznaczało, że będę mogła pójść na ten bal.

Kolejnego dnia czułam się na tyle dobrze, żeby wstać z łóżka. Jutro miał być Sylwester.  Postanowiłam jednak, że dzisiaj nie będę nigdzie wychodziła.
Jadłam płatki z mlekiem, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Za chwilę zobaczyłam jak mama schodzi, by je otworzyć. Powróciłam do jedzenia i czytania gazety naraz.
Do kuchni wszedł Calum. Wyglądał na złego.
- O, Calum. Hej – powiedziałam uśmiechnięta
- Cześć. Co ty sobie wyobrażasz?
- Co sobie wyobrażam? – zapytałam zdziwiona
- 3 dni! 3 dni odkąd nie mieliśmy ze sobą kontaktu! No oprócz tego, że zaproponowałem zakupy z moją siostrą.
- Mówiłam ci, że byłam chora…
- No właśnie! O tym, jak bardzo się rozchorowałaś i jaki był twój stan dowiedziałem się od Michaela! Powiedział mi wszystko! – usiadł przy blacie naprzeciwko mnie
- Co ci powiedział? – wystraszyłam się. Wiedziałam, że gdyby Calum się dowiedział, że Gabriella mi grozi, zerwałby z nią, a wtedy i on byłby nieszczęśliwy i ja miałabym poważne problemy.
- O tym jak zemdlałaś w parku, jak wyszłaś ode mnie i o tym, że on i Ash opiekowali się tobą. Czemu nie zadzwoniłaś wtedy do mnie? Myślałem, że się przyjaźnimy…
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Calum!
- To dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie tylko do Michaela? – już nie był zły. Był raczej smutny. Było mu przykro, a ja nie mogłam nic zrobić. Spojrzałam tylko w dół.
- Cieszę się, że zaprzyjaźniłaś się z chłopakami, ale ja też tu jestem. – powiedział ciszej – Zobacz, kiedy powiedziałem ci o Gabrielli, powiedziałem ci wtedy, że będziemy się mniej spotykać. Jakoś ja mam czas, a ty nie…
- A może tu o nią chodzi, co? – wypaliłam. Nie musiałam tego mówić
- Masz jakieś problemy z nią czy coś? Ona cię lubi, ty jakoś nie potrafisz jej zaakceptować... – powiedział głośniej, niemalże krzykiem.
- Wyjdź – powiedziałam szybko.
- Co?
- Wyjdź – powtórzyłam
Calum wstał z swojego miejsca i wyszedł trzaskając drzwiami. Mama zeszła na dół.
- A temu co? – zapytała pokazując ręką na drzwi
Nie odpowiedziałam nic, poszłam tylko do swojego pokoju. Mama nie przyszła za mną. Dobrze, bo chciałam być chwilę sama, przemyśleć trochę to wszystko. Pomyślałam o tym, żeby pogadać z Gabriellą. Miałam na myśli to, że przystaję na jej warunki, ale niech ona da mi święty spokój. Jedyny problem to co dalej? Może wytrzymałabym kilka dni bez Caluma, ale nie wiem co by się działo dalej. Ta opcja odpadała. 


________________________________________________________
Ja nie wiem już co pisać... Dziękuję za komentarze i za wszystko, gdybyście mnie tylko widzieli jak ja na to wszystko reaguję. Mogłaby powstać niezła komedia :) 
Powstało friends ff news na twitterze, nie wiem co można tam robić, może pododaję parę spojlerów i tyle :) Tutaj link: https://twitter.com/friendsffnews
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE :) Iga.

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 7.

- Chyba nie dam rady… - powiedziałam do słuchawki
- Mi odmówisz? No Miley, nie daj się namawiać…
- Kiedy?
- Kiedy ci pasuje.
- Będziesz sam?
- Tak
- Dobra, możesz przyjechać za pół godziny. – zrobiło mi się żal Mike’go, a przecież on nic mi nie zrobił.
Umyłam się, ubrałam i przygotowałam do wyjścia. Ubrałam sweter, więc zasłoniłam jednocześnie rękę.
Michael przyszedł pieszo. Poszliśmy razem do supermarketu. Kiedy Michael szukał coś w innym regale, ja poszłam znaleźć moje ulubione cukierki.
- No proszę, kogo ja tu widzę – usłyszałam głos Gabrielli
- Em… Hej
- Hm… Calum dzisiaj nie miał czasu dla mnie, bo był u ciebie. Powiem wprost. Masz się odczepić od niego, rozumiesz? Już nie jest taki jak kiedyś. Teraz ma mnie. Dopóki jest ze mną, masz się z nim nie kontaktować, rozumiesz?
- Pff. Bo co?
- Możesz ostro tego pożałować. Mam kontakty.
- Myślisz, że się ciebie boję? Ha, chciałabyś.
- Jeszcze zobaczysz
- Grozisz mi?
- Ja tylko ostrzegam.
- Hej, zostaw ją w spokoju! – pojawił się Michael – Wyjdź już stąd lepiej, bo może zrobić się nie przyjemna atmosfera.
- Jeszcze zobaczysz, Miley – wyszła
- Czego chciała? – zapytał Mike.
- Żebym się odczepiła od Caluma. Chyba śni.
Poszliśmy do kasy. Kupiłam sporo rzeczy, więc miałam pełne siatki. Michael też.
- Wiesz co, sami raczej nie dojdziemy. Zadzwonię po Asha, żeby przyjechał. Podwiezie nas, nie będziemy musieli dźwigać tych siatek, z resztą ciemno już – powiedział i wyciągnął telefon.
- Michael, nie trzeba, dam radę. Dodźwigam, aż taka słaba nie jestem – powiedziałam uśmiechając się
- Miley, bez obrazy, ale nie dasz rady – i zadzwonił.
Nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam iść, bo nie wypada. Poddałam się. Nie chciałam tego. Nie chciałam widzieć się z Ashem. Po chwili czarny samochód Ashtona zatrzymał się przed nami. Michael otworzył mi przednie drzwi, dając znak, abym usiadła z przodu. Ja natomiast otworzyłam drzwi z tyłu i wsiadłam.
- Okej, jak wolisz. – powiedział
Ashton ciągle patrzał się na mnie przez lusterko, co pogarszało sprawę. Nie wiem czemu najpierw zawiózł Michaela do domu. Wiedziałam już, że nie uniknę rozmowy z nim. Ashton zatrzymał się pod moim domem, ja natychmiastowo wysiadłam, biorąc siatki z zakupami.
Ash wysiadł za mną
- Miley, zaczekaj – złapał mnie za ramię, tak, że odsłonił moją zabandażowaną rękę. Zobaczył ją. Nie da się opisać jego miny.
- To… to przeze mnie? – zapytał
Nie odpowiedziałam nic.
- Odpowiedz.
- Zaczekaj, zaniosę tylko siatki – chciałam mieć wymówkę, by chwilę się zastanowić co mu odpowiedzieć. Weszłam do domu, położyłam siatki na korytarzu i wyszłam. Jednak to nic nie dało, wciąż nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Ash siedział w samochodzie, wsiadłam. Tym razem koło niego.
- Miley, przepraszam. – powiedział ze smutkiem w głosie – Przepraszam, że przeze mnie to zrobiłaś…
- Ashton, to nie ma sensu. Stało się.
- Mogę ci coś wytłumaczyć? – zapytał, a ja skinęłam głową
- To nie jest tak, że… Że ja do ciebie nic nie czuję, Miley. Ja jestem w bardzo ciężkiej sytuacji. Zobacz, niedługo wyjeżdżamy w trasę koncertową. Wiem, jak wyglądały wasze relacje z Calumem, a przecież tylko się przyjaźnicie. Mówiąc, że nie mogę, nie chciałem cię skrzywdzić w ten sposób. Możemy spróbować, ale wkrótce zobaczysz, że to nie ma sensu. Zabronił mi też menadżer. Fanki chyba by mnie i ciebie zatłukły.
- To jak to jest, że Calum ma dziewczynę?
- No właśnie… Wiesz jaka jest Gabriella. Ona ma swój charakter. Menadżer nie protestował, ponieważ wiedział, że nic jej nie grozi. Fanki boją się ją wyzwać.
Nie odezwałam się nic, nie wiedziałam co powiedzieć.
- Teraz ja mam pytanie… Chcesz zostać moją dziewczyną? – złapał mnie za dłoń
- Nie Ashton… Nie chcę by to wyglądało w ten sposób, przez to, że sama się okaleczałam. Przecież nawet przed chwilą mówiłeś, że menadżer zabronił.
- Moglibyśmy po kryjomu.
- Kiedy ja nawet nie wiem czy ty do mnie coś czujesz, Ash! – wykrzyknęłam, a ten mnie pocałował
- Kocham Cię Miley
- Teraz to ja nie mogę, Ash. Zrozum mnie, dałeś mi kosza, a teraz mówisz, że mnie kochasz, tylko dlatego, że nie potrafiłam sobie poradzić po tym daniu mi kosza. Nie wierzę, że to są prawdziwe uczucia do mnie.
- Rozumiem. – powiedział
- Idę do domu – otworzyłam drzwi
- Będę się starał o ciebie, Miley.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc wróciłam do domu. Ta rozmowa sprawiła, że poczułam się lepiej.
Wstałam późno, bo jakoś o 11. Miałam wolne dni od szkoły, więc nie musiałam tak wcześnie wstawać. Obudziłam się rano z bólem brzucha. Nie wiem czym był spowodowany. Zjadłam śniadanie i wzięłam tabletkę, by choć trochę zmniejszyła mi ból. Mama dodatkowo zrobiła mi herbatę.
Calum zaprosił mnie do siebie, bo się nudził. Poczekałam, aż tabletka zacznie działać i wyszłam, zabierając ze sobą kurtkę.
Calum był sam w domu. Nie dziwię się, że było mu nudno.
- Hej, jak tam? – przywitał mnie
- W porządku – uśmiechnęłam się – rany się goją.
- To dobrze. Zagrasz ze mną? – zapytał i pokazał mi na xboxa.
- No dobra. Jak zwykle przegrasz!
- Ha – wybuchł śmiechem -  śmieszna jesteś, Miley
Wybraliśmy sport. Bardzo się starałam i wygrałam. Ból brzucha powrócił, co mnie zaniepokoiło. Nie powinien mnie boleć. Calum zauważył, że mnie boli i chciał mi dać tabletkę, ale powiedziałam, że już brałam.
- Pójdę do domu się położyć, przejdzie mi.
- Ok. Tylko się nie rozchoruj na Sylwestra, bo już niedługo.
- O, no właśnie. Organizujecie coś?
- Może.. – uśmiechnął się – powiem ci kiedy indziej.
- Dobra, idę. Do później czy kiedyś tam
- No hej – przytulił mnie na pożegnanie.
            Ciężko mi się szło. Jeszcze nigdy nie miałam takiego bólu. Usiadłam na ławce, nie mogłam dalej iść.
Zauważyłam, że ktoś stoi nade mną. Podniosłam głowę i zobaczyłam jakiegoś umięśnionego mężczyznę, a obok niego Gabriellę.
Facet ścisnął mnie za rękę, podnosząc do góry, tak że stałam twarzą w twarz z nimi.
- Chyba coś ci mówiłam o spotykaniu z Calumem… - powiedziała Gabriella, a mężczyzna nadal ściskał mi ramię. Bolało. Próbowałam się wyrywać, jednak nic mi to nie dało. Był zbyt silny.
- Śledzisz mnie? – wydusiłam z siebie, a mężczyzna ścisnął mnie jeszcze mocniej, na co zajęczałam.
- Masz się od niego odczepić albo będzie inna sprawa… Mocniejsza – powiedziała i odeszła, a facet rzucił mnie na ziemię. Już teraz bolało mnie wszystko. Na dodatek leżałam na zimnej ziemi. Nie mogłam wstać. Z kieszeni wyjęłam komórkę i zadzwoniłam do Michaela.

- Przyjedź po mnie… - ledwo powiedziałam, nie miałam na nic siły, czułam jak odpadam.


_________________________________________________
Jest szybciej, bo wcześniej nie był dodawany.
Chciałabym podziękować z całego serce @_The_Evil_Angel , która stara się wypromować te ff. Dziękuję! Jesteś bardzo kochana!
Dziękuję też Wam za komentarze! Ostatnio było mniej niż zwykle, co trochę mnie zasmuciło. Dzięki jeszcze raz wszystkim, poprawiacie mi humor! Zawsze, gdy widzę liczbę komentarzy i to, jak nawiązujecie do rozdziału, to krzyczę z radości! Dosłownie!
Dzięki, kocham was, @TomlinIga :) 

środa, 14 maja 2014

Rozdział 6.

Wstałam dzisiaj pewna siebie. Wszystko dokładnie przemyślałam. Chciałam, aby dzisiejsze plany wypaliły. Chciałam, aby wszystko ułożyło się po mojemu. O 15 poszłam do Caluma. Już nie byłam taka pewna siebie. Byłam zestresowana, gdy miałam mu powiedzieć o pewnej bardzo ważnej rzeczy. Nie wiem jak może na to zareagować. Nie wiem czy zareaguje źle czy dobrze, czy będzie mi odradzał czy nie. Nic nie wiem. Znam go bardzo dobrze, ale jeśli chodzi o tą sprawę, to nie znam go wcale. Nigdy mu nie zadawałam takiego pytania. A właściwie nie gadałam z nim o takim czymś.
            Calum zaprosił mnie do środka swojego pokoju. Usiadłam na jego łóżku.
- No i co zdecydowałaś zrobić? – zapytał zaciekawiony
- Stresuję się tak bardzo Calum, ale… - zestresowałam się tak, jakbym miała mu powiedzieć coś bardzo ważnego, co dotyczy jego, a właściwie to nie dotyczyło jego. Tylko jego przyjaciela. – Miałeś rację. Wiesz o tym od samego początku. Zakochałam się w nim, no. Kocham Ashtona
- Mówiłem! – krzyknął bardzo ucieszony
- Ale jest sprawa i chciałabym, byś mi pomógł… Chcę mu o tym powiedzieć. Dzisiaj. – tak się zestresowałam, że mówiąc mu te słowa cała się trzęsłam.
- Wow, Miley. Serio? Nie sądziłem, że będziesz taka odważna.
- Co o tym sądzisz? – zapytałam nieśmiało
- Tak! Tylko w czym mam pomóc?
- Wybierz mi jego numer, bo sama nie dam rady
Calum się zaśmiał. Podałam mu ten telefon, a on wyszukał Ashtona i kliknął zieloną słuchawkę. Bolał mnie brzuch.
- Tak? – usłyszałam Ashtona i wtedy brzuch mnie rozbolał jeszcze bardziej, zwłaszcza, że obok siedział Calum i patrzał na mnie z zaciekawieniem
- Emm. Cześć Ashton – zaczęłam nieśmiało
- Hej Miley!
- Mam sprawę… Mógłbyś się ze mną spotkać?
- Teraz?
- Tak…
- Ok., tylko powiedz mi gdzie.
- Będę czekać na ławce w parku
- Dobra, zaraz będę.
Calum ucieszył się i powiedział, że mnie zawiezie. Czyli prawdopodobnie będę szybciej od Ashtona, bo on mieszka dalej. Calum mnie zawiózł i powiedział, że w razie czego będzie czekał w samochodzie. Zgodziłam się i poszłam na jedną z ławek w parku. Stamtąd nie widziałby nas Cal.
Zauważyłam jak w moją stronę idzie Ashton. Zestresowałam się jeszcze bardziej, a w myślach powtarzałam słowa co teraz?, po co ja to robiłam?. Przywitał się ze mną i usiadł koło mnie, siadając bokiem, by widzieć mnie naprzeciw.
- Boże, Miley. Cała się trzęsiesz. Zimno ci? Czekaj – zdjął z siebie tą samą kurtkę co miał wczoraj i założył ją na mnie. Nie było mi zimno. Kiedy poczułam jego zapach, dało mi to motywację.
- Eh, dzięki.
- Co to za ważna sprawa? – zapytał. Wiedziałam, że nadszedł czas. Nie wiedziałam jak zacząć, żałowałam, że nie przygotowałam się.
- Więc… Nie uciekaj tylko. Daj mi skończyć. Od razu mówię, że to jest dla mnie ciężkie. Tu chodzi o ciebie. Ja przy tobie czuję się… dobrze. I o to chodzi. Ashton… eh. Ja się w tobie zakochałam. Możesz mnie wyśmiać, ale co do tego to ja jestem pewna… - spuściłam głowę w dół, żeby nie patrzeć na niego. Teraz nadszedł czas, aby on coś powiedział. Najgorsza część wszystkiego
- Miley… Ja nawet nie wiem co powiedzieć. Nie spodziewałem się.
- Dobra, możesz uciec, jeśli chcesz, nie trzymam cię – przerwałam mu
- To nie tak. Ja… Ja po prostu nie mogę. Przykro mi. Nie mogę – teraz to on spuścił głowę.
Odruchowo, momentalnie wstałam i zaczęłam biec. Łzy mi leciały. Odważyłam się, ale teraz wiem, że zrobiłam błąd. Biegłam cały czas przed siebie, przez park.
- Miley zaczekaj! – słyszałam głos Ashtona z tyłu. Musiał biec za mną. Stanęłam. Nie miałam siły już biec
- Przepraszam – powiedział.
Nie odezwałam się nic. Zdjęłam z siebie jego kurtkę i mu oddałam. Poszłam dalej. Nie chciałam iść do Caluma, ale wyglądałam teraz beznadziejnie, przez to, że płakałam i potrzebowałam pocieszenia. Weszłam do jego samochodu.
- Miley… - natychmiastowo mnie przytulił
- Powiedział, że mu przykro. Rozumiesz? – mówiłam płacząc
- Ale… jak to? Nie płacz, Miley… Może wszystko się ułoży…
- Nie, Calum. On powiedział mi to wprost, że nie może – wyszłam z samochodu. Chciałam iść do domu. Musiałam iść miastem. Przechodziłam przejściem dla pieszych. Kiedy przechodziłam, zobaczyłam, że w aucie, które zatrzymało się, siedział Ashton. Spojrzałam tylko raz na niego, ani razu więcej.
Wróciłam do domu.
Nie spałam. Nie mogłam. Miałam tylko przed oczami Ashtona, który mówi, że nie może, a później jak go widziałam w samochodzie. Zasnęłam dopiero nad ranem. Nie ruszałam się z pokoju cały dzień. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Kilka razy dzwonił Calum, nie odbierałam. Kiedy przyszedł do domu, mama za moja prośbą powiedziała mu, że mnie nie ma. Pytała o co chodzi, ale powiedziałam, że wytłumaczę jej później.
*Nie ignoruj mnie, proszę* – takiego smsa dostałam od Caluma. Nie odpisywałam. Chciałam sama dojść do siebie. Jednak nie mogłam. By już nie płakać, bo miałam już tego dość, gryzłam się w rękę. Ból podziałał, jednak nie był on długi.
            Następnego dnia wciąż nie wychodziłam z domu, pokoju. Czułam, jakby moje życie się zawaliło, choć Ashtona znałam kilka miesięcy. Nie był chłopakami, w których byłam wcześniej zauroczona. Był inny, moje uczucia do niego też były inne. Wiedziałam, że go kocham.
Sięgnęłam po żyletkę. Nie miałam odwagi, jednak po kilu godzinach znów po nią sięgnęłam. Zrobiłam kilka cięć. Żałowałam. Żałowałam, że to zrobiłam. Krew lała się wszędzie. Wzięłam bandaż i owinęłam rękę. Obiecałam sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię. Calum znów przyszedł, jednak dzisiaj nie uwierzył mojej matce. Stał pod moimi drzwiami od pokoju, które były zatrzaśnięte na klucz. Pukał i mówił:
- Miley… Nie możesz mnie unikać. Nie możesz mnie zostawić. Wpuść mnie. Obiecuję, nie będziemy o tym rozmawiać. – po jego słowach wstałam. Otworzyłam mu drzwi. Miał rację, nie mogę go unikać przez Ashtona. Potrzebuję go teraz. Potrzebuję, jeśli byłam zdolna nawet do tego, by zrobić sobie krzywdę. Calum mocno mnie przytulał.
- Nigdy więcej tak nie rób – powiedział i mnie puścił. Wtedy zobaczył jak wyglądam. Musiałam wyglądać fatalnie. Drugi dzień nie wychodziłam z pokoju, więc nic nie jadłam. Spojrzał też na moją rękę, a na niej zobaczył zakrwawiony bandaż.
- Jedziemy do szpitala.
- Nie! Wezmą mnie za idiotkę jak to zobaczą.
- Bo nią jesteś skoro to zrobiłaś! – krzyknął, a ja się rozpłakałam – Jezu, przepraszam. Miley, obiecaj mi, że więcej tego nie zrobisz.
- Obiecuję – powiedziałam
- Nie możesz, rozumiesz? Muszę coś załatwić. Zadzwonię później. – wyszedł podenerwowany.
Zadzwonił telefon. To był Michael

- Hej, dasz się wyciągnąć na zakupy?


_______________________________________________________________
Tak bardzo kiepski rozdział, wiem. Pisałam go dosyć dawno, jestem teraz kilka rozdziałów na przód i one znacznie różnią się od tego. Przepraszam, jeśli zawiodłam was tym rozdziałem :( 
Stworzyłam wattpada, jeśli chcecie tam czytać, to wchodźcie :) Niedługo uzupełnię tam rozdziały, czyli dzisiaj. Grafika tutaj jest okropna, wiem. Tutaj jest link: http://www.wattpad.com/story/16307707-friends 
Dzięki jeśli w ogóle ktoś to czyta, bo liczba komentarzy zmalała :( 
Bla bla i tak nikt nie czyta moich notek pod spodem. Dzięki wszystkim, do zobaczenia! I.
Ah no i tak zmieniłam wygląd bohaterki, bo tamta była tymczasowo, wylosowana, a tu jest konkretna :)

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 5.

Dla każdego z nich coś kupiłam, starałam się nie kupować drogich prezentów, tylko jakieś drobiazgi, tak aby każdy coś dostał.

Nie sądziłam, że na kolacji wigilijnej będzie panowała tak świetna atmosfera! Ja czułam się swojo, a co najważniejsze moja mama też! Dania wyśmienite, prezenty też świetne.
           
            Po kolacji wigilijnej ustaliliśmy, że ja pójdę do pokoju z Calumem, a mama do gościnnego pokoju. Głupio mi było trochę, ale moja mama sama mi to zaproponowała. Była godzina coś około 24, a ja leżałam przy Calumie. Rozmawialiśmy.
- Wiesz, Miley – zaczął nieśmiało Calum- muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Mam dziewczynę
- Serio?
- Tak. Nie jesteś zła? – zapytał
- Calum, ja się cieszę! Jesteś moim przyjacielem, jak mogłabym być zła?
- No bo to oznacza, że będziemy mniej czasu ze sobą spędzać…
- Yhm… No tak. Ale to nic. Najwyżej pójdę do Mikey’go, albo do Luke’a…
- Albo do Asha…?
- Musisz mnie z nią zapoznać! – zmieniłam szybko temat – Jak ma na imię?
- Gabriella.  Jutro się z nią idę spotkać. Możesz pójść ze mną. Ale tylko na chwilę! Zgoda?
- Zgoda, dzięki! Ale co ja jutro będę robić?
- Nie wiem… Czekaj, odbiorę – rozległ się dzwonek telefonu Caluma – Nie mogę, idę z Gabriellą… Ale czekaj, Miley chce! No błaga mnie! Może iść? Dzięki! – usłyszałam
- Co ty znowu wymyśliłeś? – rzuciłam
- Mike dzwonił. Jutro gramy koncert akustyczny. Będzie takie jakby spotkanie po koncercie, na które nie mogę przyjść. Albo przyjdę, jeśli Gabriella będzie chciała.
- A Ash?
- No co? Też musi być, jest w zespole
- Ale ja…
- Wstydzisz się go! Ha!
- Oj no to nie tak… Dobra, idźmy spać, o której idziesz?
- O 10 – powiedział i westchnął
- No widzisz, dobranoc

- Ej, Cal – budziłam Caluma – jest w pół do dziesiątej, wstawaj! Spóźnisz się na randkę
- O fuck
- Nie przeklinaj – zaśmiałam się
- Ty już ubrana? Czemu mnie wcześniej nie obudziłaś? – zapytał ze zdziwioną miną
- No bo… Budziłam cię, ale nie dało rady, żebyś wstał, więc się przebrałam tutaj – powiedziałam zawstydzona
- Kurde, czemu nie wstałem? – powiedział i zrobił smutną minę
- Przebieraj się, matko Calum, spóźnisz się na randkę
Pierwszy raz Calum powiedział do mnie w taki sposób. Zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi i nie było komplementów w taki sposób. Nie wiem, może to przez to, że ma teraz dziewczynę. A tak serio to chcę poznać jego dziewczynę, tylko po to, żeby zobaczyć jaka ona będzie dla niego. W końcu Calum to mój przyjaciel, muszę dbać o niego. Zresztą mogę się założyć, że on zrobiłby dokładnie to samo.
Czekając na Caluma, zeszłam na dół i przywitałam się z rodzicami Cala oraz moją mamą. Powiedziałam im, że pojadę wraz z Calumem, ale tylko na chwilę. Mama powiedziała, że będzie czekać na mnie w domu.
Po około 15 minutach zszedł Calum. Wyszliśmy.
Jechaliśmy samochodem do parku. Zajęło to chwilkę. Gabriella już czekała na nas, znaczy na Caluma, nie wiedziała, że przyjdę. Popatrzała na mnie dokładnie, całą mnie obejrzała, od dołu do góry, aż wreszcie zapytała.
- Kim ona jest? – powiedziała do Caluma, tak jakby mnie przy nich nie było. Było mi… tak jakby przykro. Nie chcę od razu oceniać ludzi, ale widać było, że to dziewczyna nie dla Caluma
- Jestem Miley – uśmiechnęłam się do niej- Spokojnie, Calum mnie tylko podwiózł, wracam do domu, a przez park mam bliżej.
- Przyjaźnimy się od kilku lat – wtrącił Calum
- Ah, ok. – rzuciła. Po tym nastąpiła chwila ciszy. Niezręczna chwila ciszy- Właśnie, nie przywitałam się z tobą, Caluś! – pocałowała go
- To ja już pójdę, pa!
Wracając do domu ciągle myślałam o niej. Na razie Calum jest z nią szczęśliwy, więc powiedzmy, że ja też.
Wracałam przez park, który był dosyć wielki, ale piękny. Wielu ludzi wyszło na świąteczny spacer, było pięknie. Zadzwoniłam do mamy, mówiąc jej, że jestem już w drodze do domu. Zadzwonił też Michael.
- Hej, Miley. Podobno przychodzisz dzisiaj, wiesz o której i gdzie? – usłyszałam w słuchawce
- Hej. Nie wiem, prześlij mi sms’em, bo nie mam gdzie zapisać teraz. Wracam do domu, właśnie spotkałam się z Gabriellą.
- Dobra, wyślę. – powiedział – I jak było?
- Hm… Nie chcę oceniać ludzi, których dokładnie nie znam, Mike
- Też mi się nie podoba – zaśmiał się
- Ale ja nic takiego nie powiedziałam, haha! Dobra, Mikey, wchodzę do domu, do zobaczenia później
- No hej
Spędziłam trochę czasu z mamą w salonie, rozmawiałyśmy, było bardzo miło.
Kiedy zobaczyłam, że została mi godzina poszłam się przygotować. Ubrałam legginsy oraz sweter. Z włosów zrobiłam warkocz.
 Doszłam na miejsce bez problemu. Miejsce było genialne, prawie jak w teatrze. Mała scena i miejsca siedzące. Wszystko było już gotowe, gitary, mikrofony. Weszłam i zaczęłam szukać kogoś znajomego. Napotkałam się na Luke’a.
- LUKE! – krzyknęłam
- O, Miley… Caluma jeszcze nie ma. Tam jest Michael i Ash. Wybacz, ja muszę z kimś porozmawiać
- Spokojnie – uśmiechnęłam się
Miałam wątpliwości czy podejść. Ale przecież nic się nie zmieniło. Może tylko to, że bardziej się z nimi zaprzyjaźniłam, a w jednym jestem zakochana, tylko taki drobiazg. Mimo wszystko nikogo innego tu nie znałam, więc zdecydowałam się podejść.
- Cześć chłopaki! – powiedziałam nieśmiało zza ich pleców. Musiałam przy nich wszystkich dziwnie wyglądać. Ja, taka mała i oni, tacy olbrzymi.
- Ooooo! Jak miło cię widzieć – powiedział Ash
- Heh, was też…
- Nie wiesz gdzie Calum? – zapytał Ashton
- Miał przyjechać z Gabriellą… Nie wiem
- O patrzcie, idzie – powiedział Michael
Szedł za rękę z Gabriellą, szybko nas zauważyli. Ich miny na nas widok znacznie się różniły. Calum szedł uśmiechnięty na nasz widok, za to Gabriella zrobiła swoją niezadowoloną minę.
- No na ostatnią chwilę. Już wchodzimy - powiedział Michael
- Gabriella, idź z Miley, ona pewnie już się tu ogarnęła i wie gdzie jest scena – usłyszałam jak Calum mówił do niej.
- Poradzę sobie – odpowiedziała mu
Szłam w stronę sceny. Zauważyłam wcześniej drzwi wejściowe na miejsca siedzące przed sceną, więc nie miałam problemy z dojściem tam. Gabriella była cwana, szła za mną, ale jakieś 4 kroki za mną. Usiadłam jak najbliżej sceny, w pierwszym rzędzie. Gabriella nie wiem gdzie usiadła. Szczerze mówiąc, nawet nie chciałam jej szukać, więc tego nie robiłam.
Weszli na scenę i usłyszałam krzyki, piski. W końcu przyszły fanki. Wyglądali świetnie na scenie. Pierwszy raz ich widziałam tak, nawet Caluma. Wiedziałam, że gra. Ba, nawet znakomicie gra i wiedziałam, że ma zespół, ale jakoś nigdy nie udało mi się z nimi zapoznać, ani cokolwiek. Dopiero od niedawna…
Zagrali kilka piosenek, fanki wrzuciły mnóstwo rzeczy na scenę, choćby bransoletki. Życzyli wesołych świąt i zeszli.
Poszłam za kulisy, by do nich dołączyć.
Weszłam klaszcząc w dłonie
- Wow, było znakomicie! Gratuluję chłopaki! – powiedziałam kłaniając się dla żartów
- Ah, dziękujemy – kontynuował Ashton
- Widziałaś gdzieś Gabriellę? – zapytał Cal
- Nie, nie mam pojęcia gdzie może być.
- Ok. – zaniepokojony Calum wyszedł z pomieszczenia. Raczej nie miał zamiaru wracać.
- A temu co? – zapytał zdziwiony Ash
- Nie wiem, ale nie chcę wiedzieć. Ledwo poznałam tą dziewczynę, a już mnie wnerwia. – przyznałam się
- Uuuu, Miley.
- Sorry
- Dobra, ja jadę do domu. Podwieźć Cię, Miley? – zapytał Ash
- O, mogłbyś?
- No pewnie. To chodź ze mną. Cześć chłopaki
- No hej – powiedziałam
- Cześć – odpowiedzieli chórem Mike i Luke
Szłam za Ashtonem. Ubrał na siebie czarną, skórzaną kurtkę, w której wyglądał genialnie. Po drodze żegnał się ze wszystkimi, a ja wraz z nim, nawet nie znając tych ludzi. Wyszliśmy z budynku, gdzie stał czarny samochód Asha. Otworzył mi drzwi, dając znak, abym wsiadła.
Tak też zrobiłam.
- Adresik proszę – uśmiechnął się
- Przecież znasz – odwzajemniłam uśmiech
Jechaliśmy przez miasto, było już ciemno. Staliśmy na czerwonym świetle.
- I jak spędziłaś święta?
- Wiesz, byłam u Caluma z mamą.
- Ooo, miło. A ja spędziłem sobie święta z rodzinką.
Zapaliło się zielone światło i Ash ruszył. Chwilę potem byliśmy już pod moim domem.
- To co, dzięki za podwózkę… - zaczęłam
- Dzięki, że wpadłaś. Mam nadzieję, że Ci się podobało.
- Było genialnie! Tylko szkoda, że Calum tak szybko wyszedł…
- No szkoda, trzeba coś z nim zrobić. A właściwie to z tą dziewczyną – Ash spoważniał
- Kurcze, tobie też się nie podoba! – dodałam
- Można tak powiedzieć…
- Dobra, jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia kiedyś tam.
- To ja dziękuję! Wesołych świąt!
- Wesołych świąt!
Gdy weszłam do domu, wiedziałam, że mama spała, więc starałam się nie hałasować. Po cichu zdjęłam buty i powędrowałam do swojego pokoju. Zaniepokojona o Caluma, co się stało, zadzwoniłam do niego.
- Tak? – odebrał
- Calum, gdzie byłeś? Co się stało?
- Szukałem Gabrielli , ale znalazłem. A co?
- Nie nic… Ashton podwiózł mnie do domu. – pochwaliłam się
- I jak było?
- Dobrze… Chyba zdecydowałam się coś zrobić.
- Zrobić co?
- Jutro ci powiem, idę spać. Dobranoc

- Dobranoc.

___________________________________________________________________
No to jest rozdział, bo długo nie będzie. Tym razem dałam trochę dłuższy! 
Jeśli chcecie, możecie sobie zobaczyć jak ja wyobraziłam sobie Gabriellę w trakcie pisania: http://media.tumblr.com/a1c2021633a0fc0496adae302b61f05f/tumblr_inline_mmvglyDvat1qz4rgp.gif

A TERAZ PODZIĘKOWANIA:
Dziękuję za 1000 wejść! Jesteście genialni! Nie sądziłam, że ktoś będzie to czytał! Naprawdę te 5 komentarzy bardzo mnie cieszy! Bardzo bardzo bardzo dziękuję i liczę na kolejne komentarze :) 

Zawsze jestem kilka rozdziałów do przodu, jeśli chodzi o pisanie, więc jest możliwość, że wstawię tuż po moim powrocie z Londynu.
Zostawiajcie twittery do informowania :) 
KOCHAM WAS, IGA ♥