sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 3.

Obudził mnie budzik. No tak, zapomniałam wyłączyć. Była godzina 7:00. Miałam więc dużo czasu. Leżałam w łóżku i nie mogłam się doczekać, aż przyjedzie Ash z chłopakami. Cieszę się, że jedziemy tam razem. Myślałam, że już nie zobaczę ich w tym tygodniu. Wstałam i podeszłam do szafy. Wybrałam spodnie dresowe oraz bluzę, których specjalnie nie spakowałam, po to by dzisiaj założyć. Poszłam do łazienki, a tam wszystko zajęło mi godzinę. Usłyszałam burczenie w moim brzuchu. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki na śniadanie. W międzyczasie przyszła mama.
- To ile was tam jedzie? – zapytała
- Piątka.
- A będzie tam jakaś dziewczyna?
- Będę ja.
- A…
- Mamo, nie zadawaj mi już pytań. Wszystko wiesz już przecież.
Miałam jeszcze sporo czasu, więc włączyłam telewizję. Akurat leciała powtórka mojego ulubionego serialu, który wczoraj przegapiłam.
            Oglądanie serialu tak mnie wciągnęło, że nagle zrobiła się godzina 10:30. Usłyszałam trąbienie pod drzwiami. Pobiegłam po swoją torbę i poszłam do mamy się pożegnać.
- To będę jutro albo pojutrze, mamo.
- No, wiem, wiem. Idź już. Tu masz kanapki dla wszystkich.
- Dzięki – szłam w stronę drzwi
- Wolna chata! – krzyknęła mama
Znów zostawili dla mnie miejsce z przodu, super!
- Hej wszystkim! – usiadłam koło Ashtona, który prowadził
- Dzień dobry! Jak samopoczucie? – zapytał Ash
- W porządku, dzięki.
- To dobrze. Będziesz moim pilotem – uśmiechnął się
- Oh, ok.
- Miley, trzymaj kawę. Moja mama zrobiła dla wszystkich – powiedział Luke i dał mi kawę
- A właśnie. Moja mama też coś zrobiła. Kanapki.
- Ooo, super! Podziękuję twojej mamie osobiście – powiedział Michael
- Ale to dopiero za kilka dni. Odjeżdżamy! – krzyknął Ash
I ruszyliśmy w drogę. Najpierw jechaliśmy przez miasto. Niby miałam pilotować, ale Ash sobie świetnie radził beze mnie. Calum nawet zasnął. Michael i Luke śpiewali.

- Jesteśmy na miejscu! – stanęliśmy po ok. 3 godzinach jazdy. Było to piękne miejsce. Pierwsze w oczy rzuciło mi się ogromne drzewo, a za nim jeszcze większe jezioro. Było po prostu pięknie. Wyjęliśmy wszystko z bagażnika i zaczęliśmy od rozstawiania namiotów. Chłopaki rozstawili za mnie.
- Dobra, Miley idziemy po drzewo – powiedział Michael
- Okej. - weszliśmy w głąb lasu i zbieraliśmy jakieś patyki, bo nic innego nie mogliśmy.
- Ej, Michael gdzie idziesz? Rozstawiliśmy się tam – powiedziałam
- A nie tam?
- Nie wiem. Chyba się zgubiliśmy.
- Dobra, powiedzmy, że ci zaufam. Idziemy, tam gdzie uważasz – i tak zrobiliśmy. I to nie ja się zgubiłam! Wybrałam właściwą drogę!
- Nie mów chłopakom, co? – wyszeptał mi
- Spoko – zachichotałam
Robiło się powoli ciemno. Chłopaki rozpalili ognisko. Michael i Luke grali na gitarze. Wszyscy siedzieliśmy na powalonym drzewie. Była bardzo miła atmosfera.
Siedziałam z Calumem.
- Od teraz zakładamy skype’a i będziemy do siebie dzwonić, zgoda? – powiedział Cal
- Zgoda.
Dosiadł się do nas Ashton z piwem.
- Co tam małolaty? Chcecie trochę?
- Nie, dzięki.
- Cal?
- Nie, nie chcę.
- Piękne miejsce, nie? Może zrobimy tu jutro vloga?
- Świetny pomysł – powiedział Cal
- Ej, śpiewajcie z nami! – krzyknęli chłopaki.
Zaśpiewaliśmy kilka piosenek, aż wszyscy staliśmy się zmęczeni. Była godzina koło północy, postanowiliśmy, że pójdziemy spać.
- Nie będziesz się bała sama spać? – zapytał Luke
- Nie, dam radę.
Weszłam do namiotu. Chłopaki też tak zrobili. Chyba już nawet zasnęli. Ja nie mogłam. Myślałam o dzisiejszym dniu, było naprawdę fajnie. Słyszałam szeleszczące się liście, wiatr wiał trochę mocno. Było ciemno, późno. Bałam się. Chwyciłam za telefon.
„Boję się, przyjdziesz?” – napisałam do Caluma.
Nie dostałam odpowiedzi. Czekałam z 10 minut i nic.
Nagle ktoś zaczął rozpinać mój namiot.
- Hej – to był Ash – Calum śpi jak zabity, a ja tak zupełnie niechcący przeczytałem wiadomość i przyszedłem. Mogę wejść?
- Tak, dziękuję. Posiedzisz ze mną chociaż trochę?
- Jasne
Rozmawiałam z Ashtonem dosyć długo. Opowiadał mi ich początki, jego życie ogółem. Poznałam go dobrze. Ja też dużo opowiedziałam o sobie.
- Dziękuję, że mnie tu zaprosiłeś, Ash.
- To ja dziękuję, że się zgodziłaś – uśmiechnął się
Leżeliśmy obok siebie, aż zasnęłam. I znowu się obudziłam przytulona przez jakiegoś chłopaka. Przedtem Calum, dziś Ash.
Była godzina 6:00, a wszyscy spali, więc nie chciałam nikogo budzić. Wzięłam delikatnie rękę Ashtona z siebie i znów zasnęłam.
            Obudził mnie Calum:
-Ashton, wszędzie cię szukam, a ty poszedłeś sobie do Miley.
- O matko, zasnąłem – powiedział Ash
- Pisałam do ciebie, Calum.
- Sorry, spałem. Dobra, nie chcę wiedzieć co tu się stało, chodźcie. Jemy kanapki.
-Ale Calum nic się tu nie działo – powiedziałam
- Dobra, Miley. Wierzę ci. Chodź zjeść, miałem cię pilnować. – ciągnął mnie za rękę.
- Ej, ciepło jest. A wzięłam same bluzy – powiedziałam – skąd te kanapki?
- Ja zrobiłem. Częstuj się – powiedział Luke
- Dzięki – wzięłam kanapkę, tak jak każdy z nas.
- I co robimy? – zapytał Ash
- Miałam kręcić jakiś filmik z wami, nie?
- Dawajcie, wejdziemy do wody! – krzyknął Mike
- Tak, dobry pomysł!
- Jesteście nienormalni. Ta woda jest zimna! – powiedziałam
- I tak będziesz nas kręcić
- Dobra, jak chcecie.
Calum dał mi kamerę i wszyscy zrzucili z siebie ubrania, byli w samych bokserkach. Weszli do kolan i… wybiegli. Ale Michael wrzucił Luke’a i tak się zaczęło. Chlapali siebie, wszystko. Zrobiło mi się aż zimno, jak na nich patrzałam.
Calum podszedł do mnie i cały mokry zaczął mówić do kamery.
- A teraz pokażemy jak wrzucamy naszego kamerzystę do wody.
- Nie, Calum. Zabraniam ci!
- No weź
- NIE!
- No dobra – uciekł
Podziałało! Pierwszy raz jak powiedziałam „nie” Calowi, on zrozumiał.
Pierwszy z wody wyszedł Ashton.
- Nigdy więcej – powiedział i poszedł się chyba przebrać. Za nim wyszli inni. Ja usiadłam na drzewie i czekałam.
- I co, Miley? – dosiadł się Luke, już przebrany.
- Nudno. A i tak jak wrócimy to muszę iść do szkoły.
- Dzisiaj chyba będziemy wracać, bo faktycznie nie ma co robić.
- No…
- To co, teraz jedziemy? – dołączył się Ash.
- Chodźcie, zbieramy się. Złożymy namioty i znów 3 godziny jazdy – przyszedł Cal, a za nim Michael.
Ja spakowałam wszystkie śpiwory, a chłopaki namioty.
            Po około godzinie wszystkiego składania wsiedliśmy w auto i wyruszyliśmy w drogę.

W domu byliśmy koło godziny 16:30. Ash podwiózł mnie pod sam dom, zostawiłam swoje rzeczy i poszłam do koleżanki po zeszyty. Przepisałam wszystko i położyłam się spać. 


__________________________________________________________________
I jak się podoba? 
Chciałam Wam życzyć wesołych Świąt, spędzonych w gronie rodzinnym i mokrego mokrego śmigusa dyngusa! Może nawet takiego jak w tym rozdziale!
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE, JESTEŚCIE NAJLEPSI!

5 komentarzy:

  1. ŚWIETNY ! Jak dwa poprzednie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny! :) Tobie również życzę Wesołych Świąt <3
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Chce więcej!
    Wesołych świąt ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny jak zwykle! Czekam na następny! :D xx

    @_The_Evil_Angel

    OdpowiedzUsuń
  5. "- Chciałbym kiedyś zobaczyć, co jest po drugiej stronie linii horyzontu. - mruknął, spoglądając w zamyśleniu na ocean przed nimi.
    - Nigdy nie życz sobie rzeczy, które są w zasięgu twojej ręki. - szepnęła mu do ucha drobna szatynka siedząca obok. "
    Zapraszam!
    Zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=ycG_BvN7lew
    http://hills-across-the-sheets.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń