sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 2.

- Przepraszam cię Miley – nagle rzucił, a ja patrzałam na niego z miną jakbym patrzała na jakiegoś dziwaka – no przepraszam, że się nie odzywałem. Nie miałem czasu, ale myślałem o tobie często.
- Cal, przecież ja też mogłam zadzwonić, tak? Więc ja też przepraszam. – przytuliliśmy się – kurcze, zmieniłeś perfumy
- Tego mi brakowało, wiesz? – zaśmiał się
Po kilkunastu minutowej przechadzce stanęliśmy przed placem zabaw. Kiedyś tu przychodziliśmy i wygłupialiśmy się. Popatrzyliśmy chwilę na siebie, a potem biegiem rzuciliśmy się na naszą ulubioną huśtawkę. Tam zawsze robiliśmy różne triki, z resztą. Teraz też to robiliśmy.
            Później poszliśmy do mnie. Calum przywitał się z moją mamą, która wręcz go uwielbiała i zawsze zadawała mu pytania. Kiedyś nawet chciała, byśmy byli parą. Powiedziała mi to nawet wprost. Gdy Calum rozmawiał z mamą, ja poszłam do pokoju ogarnąć szybko bałagan. Miałam chwilę czasu, gdy mama męczyła Caluma.
Zeszłam do salonu, gdzie przebywali i zaprosiłam Caluma do siebie. Usiedliśmy na łóżku.
- Przyjedziesz na święta, nie? – chciałam się upewnić
-Tak. Będziemy piec ciasteczka, nie?
-Tak.
Nastąpiła chwila ciszy, lecz przerwał ją dzwoniący telefon Cala.
-Tak mamo? – powiedział do słuchawki – Ok, już idę. Może Miley przyjść? Dzięki – rozłączył się
-Idziesz ze mną na obiad do mnie
- Nie, Cal. Za dużo już siedzę u was.
- To nie było pytanie. Chodź, bo jak nie to cię siłą zabiorę.
- Dobra, zabierz mnie siłą - powiedziałam stanowczo
Calum zaczął mnie łaskotać. Wiedział, że tego nienawidzę.
- Dobra, dobra już idę – mówiłam przez śmiech.
Zeszliśmy na dół, do przedpokoju.
-Mamo, idę do Caluma na obiad. Muszę iść.
-Musisz? – zapytała mama
- Musi. Zapraszamy ją – powiedział Cal
- No jak musi, to niech idzie.

-Dlaczego ja nigdy nie mogę powiedzieć „NIE” tobie? Muszę być asertywna przecież – powiedziałam, gdy już szliśmy

- Co tak długo szliście?-  zapytała mama Caluma- siadajcie, już stygnie.
Przy obiedzie mama Cala zadawała mi różne pytania, o szkole, o mamę itp.
- Właśnie Miley, mogę cię o coś zapytać? Nie musisz odpowiadać jak nie chcesz… - zapytała, pokiwałam głową – Co z twoim tatą?
- Mamo… - powiedział Calum
- Ja nawet nie znam mojego taty. Wychowała mnie mama.
- Przepraszam
- Nie, jest w porządku
            Podziękowałam za obiad i kierowałam się w stronę drzwi.
- A ty dokąd, Miley?
- A do domku. Spotkamy się jutro.
- Dobra, już cię nie męczę sobą… W porządku?
- A dlaczego miało być nie w porządku? Cieszę się, że przyjechałeś – przytuliłam go
- Zadzwonię rano.
- Okej, pa.
- No hej.

            Wstałam około godziny 9, w końcu był weekend. Właściwie już koniec weekendu. Pójdę do szkoły, nie będę całe dnie przesiadywała z Calumem. Jak nie był w trasie to chodziłam do szkoły normalnie, ale on też wtedy chodził, to co innego. Wstałam i wykonałam poranną toaletę. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Nie wiedziałam co będę dziś robić, pora żebym to ja zaprosiła gdzieś Caluma. Zastawiałam się, gdzie go zabrać.
Zjadłam śniadanie i wróciłam do pokoju.
Zobaczyłam na telefonie, że mam jedno nieodebrane od Caluma. Zadzwoni jeszcze raz.
O, akurat
- Sorry Cal, zostawiłam telefon w pokoju – powiedziałam do słuchawki
- Emm… Tu Ash. Mam twój telefon od Caluma
- O, sorry. Hej Ash
- No hej. Chciałbym się zapytać czy chciałabyś pojechać jutro z nami na biwak, pod namioty?
- Jutro mówisz? Mam szkołę
- Oh, zapomniałem
- Ale może uda mi się namówić mamę. Calum już wie?
- Tak wie.
- Ok, dzięki. Najwyżej oddzwonię.
- Okej, pa – rozłączył się.
Zadzwoniłam do Caluma
- No nareszcie, dodzwonić się do ciebie nie można. Hej
- Dzwonił Ashton. Pomożesz mi namówić moją mamę? Ona ciebie lubi. Proszę
- No pewnie, przecież bez ciebie my tam nie pojedziemy. Będę za 10 minut.
Zeszłam na dół, do salonu i usiadłam koło mamy. Zastanawiałam się jakby to jej powiedzieć…
- Co, Miley? – zapytała, ale usłyszałam dzwonek, więc nie musiałam odpowiadać. To był Calum. Wpuściłam go do środka i weszłam wraz z nim do salonu.
- Mamo, jest sprawa… - zaczęłam, a mama zrobiła dziwną minę
- Jesteś w ciąży? Wiedziałam… Wiedziałam, że byliście tam sami…
- Co? – krzyknęłam – Eh, nie mamo! Nie jestem w ciąży, ja nawet nie mam chłopaka! – tłumaczyłam się, a Calum się tylko śmiał
- No dzięki Bogu…
- Ja wraz z moim zespołem i Miley chcielibyśmy się wybrać na biwak pod namioty. Na jedną noc albo dwie. Czy Miley może jechać? – zapytał Calum
- Miley, a szkoła?
- Mamo, odrobię zaległości… Proszę! Zresztą ja nie choruję, więc to będzie jakby moja choroba, co? A zaległości i tak by były. Calum jedzie niedługo, proszę mamo!
- Dobra, ale będzie tam ktoś dorosły?
- Będą nawet dwie osoby dorosłe – powiedział Cal
- Ale odpowiedzialne?
- Bardzo odpowiedzialne! – widziałam jak bardzo chciało mu się śmiać, ale chował to
- Okej, zgodzę się pod jednym warunkiem… - powiedziała – że nie przyjdziecie tak jak dzisiaj i mnie nie wystraszycie!
- Dobrze! Dziękuję! – przytuliłam ją
- Masz ją pilnować! – powiedziała do Caluma
- Dobrze, a właśnie. Bo będziemy jechać do miasta kupić namioty i inne potrzebne rzeczy, chcesz też jechać?
- Z chęcią, też muszę coś przecież kupić.
Calum zadzwonił do kogoś tam i parę chwil później przed moim domem stał już samochód.
Ashton prowadził, byli wszyscy. Jako, że byłam jedyną dziewczyną tam, wpuścili mnie do przodu. Pojechaliśmy do wielkiego sklepu, takiego typowego biwakowego. Ustaliliśmy, że weźmiemy 3 namioty. 2 dla chłopaków i jeden dla mnie. Chłopaki kłócili się ze mną, że zapłacą wszystko sami, bo zarobili i chcą to jakoś wykorzystać. Zgodziłam się tylko na namiot, resztę sama kupię. Kupiliśmy śpiwory, materace, latarki. Wszystko co potrzebne, a tego nie mieliśmy. Później pojechaliśmy do supermarketu kupić coś do jedzenia.
- To na ile dni jedziemy, bo nie wiem ile mam kupić jedzenia? – zapytałam
- Weź dużo, najwyżej później trochę zostanie – powiedział Luke
- Ok.
Wzięliśmy najwięcej kiełbasek i pianek na ognisko. Długo zeszły nam te zakupy. Kilka godzin było. Ashton podwiózł mnie do domu, jak resztę. Musieliśmy się jeszcze przecież spakować.
- Dzięki za podwiezienie – powiedziałam
- Nie ma za co. Do zobaczenia jutro, Miley. – powiedział Ash
- A właśnie. O której przyjedziesz?
- Myślę, że jakoś o 10-11. Trochę to jest daleko, ale zdążymy na rozbicie namiotów i zrobienie ogniska.
- Dobra, dzięki pa – odjechał
Wróciłam do domu i wyjęłam swoją starą torbę. Spakowałam najważniejsze ubrania. Bluzy, dresy itd. Spakowałam też śpiwór i namiot i ledwo co zapięłam torbę.
Na dworze było już ciemno, było późno. Zmęczona zakupami, położyłam się spać.


______________________________________________________________
I jak sądzicie?
Nadal Wam się podoba po tym rozdziale? :D Wiecie, jakie to miłe uczucie, gdy mam do kogo pisać? Dziękuję za te 5 komentarzy pod pierwszym rozdziałem i nominację do LA, która już jest napisana. Link po prawej stronie. 
Jak myślicie, co będzie się działo na biwaku? Czytajcie kolejny :) 
A! Jeśli chcesz być informowany, podaj mi swój username w komentarzu.
Iga.

5 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział :D Już się nie mogę doczekać następnego
    PS.Twój blog został nominowany do Liebster Award :)
    Więcej tutaj -> http://just-you-and-one-direction.blogspot.com/2014/04/liebster-award-kolejna-nominacja-d-gra.html
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział + zapraszam do siebie http://dark-and-black-gang.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale odjazd! :D Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co się wydarzy na biwaku, ale już czekam z niecierpliwością :)

    Czekam na następne <3

    @_The_Evil_Angel

    OdpowiedzUsuń