środa, 14 maja 2014

Rozdział 6.

Wstałam dzisiaj pewna siebie. Wszystko dokładnie przemyślałam. Chciałam, aby dzisiejsze plany wypaliły. Chciałam, aby wszystko ułożyło się po mojemu. O 15 poszłam do Caluma. Już nie byłam taka pewna siebie. Byłam zestresowana, gdy miałam mu powiedzieć o pewnej bardzo ważnej rzeczy. Nie wiem jak może na to zareagować. Nie wiem czy zareaguje źle czy dobrze, czy będzie mi odradzał czy nie. Nic nie wiem. Znam go bardzo dobrze, ale jeśli chodzi o tą sprawę, to nie znam go wcale. Nigdy mu nie zadawałam takiego pytania. A właściwie nie gadałam z nim o takim czymś.
            Calum zaprosił mnie do środka swojego pokoju. Usiadłam na jego łóżku.
- No i co zdecydowałaś zrobić? – zapytał zaciekawiony
- Stresuję się tak bardzo Calum, ale… - zestresowałam się tak, jakbym miała mu powiedzieć coś bardzo ważnego, co dotyczy jego, a właściwie to nie dotyczyło jego. Tylko jego przyjaciela. – Miałeś rację. Wiesz o tym od samego początku. Zakochałam się w nim, no. Kocham Ashtona
- Mówiłem! – krzyknął bardzo ucieszony
- Ale jest sprawa i chciałabym, byś mi pomógł… Chcę mu o tym powiedzieć. Dzisiaj. – tak się zestresowałam, że mówiąc mu te słowa cała się trzęsłam.
- Wow, Miley. Serio? Nie sądziłem, że będziesz taka odważna.
- Co o tym sądzisz? – zapytałam nieśmiało
- Tak! Tylko w czym mam pomóc?
- Wybierz mi jego numer, bo sama nie dam rady
Calum się zaśmiał. Podałam mu ten telefon, a on wyszukał Ashtona i kliknął zieloną słuchawkę. Bolał mnie brzuch.
- Tak? – usłyszałam Ashtona i wtedy brzuch mnie rozbolał jeszcze bardziej, zwłaszcza, że obok siedział Calum i patrzał na mnie z zaciekawieniem
- Emm. Cześć Ashton – zaczęłam nieśmiało
- Hej Miley!
- Mam sprawę… Mógłbyś się ze mną spotkać?
- Teraz?
- Tak…
- Ok., tylko powiedz mi gdzie.
- Będę czekać na ławce w parku
- Dobra, zaraz będę.
Calum ucieszył się i powiedział, że mnie zawiezie. Czyli prawdopodobnie będę szybciej od Ashtona, bo on mieszka dalej. Calum mnie zawiózł i powiedział, że w razie czego będzie czekał w samochodzie. Zgodziłam się i poszłam na jedną z ławek w parku. Stamtąd nie widziałby nas Cal.
Zauważyłam jak w moją stronę idzie Ashton. Zestresowałam się jeszcze bardziej, a w myślach powtarzałam słowa co teraz?, po co ja to robiłam?. Przywitał się ze mną i usiadł koło mnie, siadając bokiem, by widzieć mnie naprzeciw.
- Boże, Miley. Cała się trzęsiesz. Zimno ci? Czekaj – zdjął z siebie tą samą kurtkę co miał wczoraj i założył ją na mnie. Nie było mi zimno. Kiedy poczułam jego zapach, dało mi to motywację.
- Eh, dzięki.
- Co to za ważna sprawa? – zapytał. Wiedziałam, że nadszedł czas. Nie wiedziałam jak zacząć, żałowałam, że nie przygotowałam się.
- Więc… Nie uciekaj tylko. Daj mi skończyć. Od razu mówię, że to jest dla mnie ciężkie. Tu chodzi o ciebie. Ja przy tobie czuję się… dobrze. I o to chodzi. Ashton… eh. Ja się w tobie zakochałam. Możesz mnie wyśmiać, ale co do tego to ja jestem pewna… - spuściłam głowę w dół, żeby nie patrzeć na niego. Teraz nadszedł czas, aby on coś powiedział. Najgorsza część wszystkiego
- Miley… Ja nawet nie wiem co powiedzieć. Nie spodziewałem się.
- Dobra, możesz uciec, jeśli chcesz, nie trzymam cię – przerwałam mu
- To nie tak. Ja… Ja po prostu nie mogę. Przykro mi. Nie mogę – teraz to on spuścił głowę.
Odruchowo, momentalnie wstałam i zaczęłam biec. Łzy mi leciały. Odważyłam się, ale teraz wiem, że zrobiłam błąd. Biegłam cały czas przed siebie, przez park.
- Miley zaczekaj! – słyszałam głos Ashtona z tyłu. Musiał biec za mną. Stanęłam. Nie miałam siły już biec
- Przepraszam – powiedział.
Nie odezwałam się nic. Zdjęłam z siebie jego kurtkę i mu oddałam. Poszłam dalej. Nie chciałam iść do Caluma, ale wyglądałam teraz beznadziejnie, przez to, że płakałam i potrzebowałam pocieszenia. Weszłam do jego samochodu.
- Miley… - natychmiastowo mnie przytulił
- Powiedział, że mu przykro. Rozumiesz? – mówiłam płacząc
- Ale… jak to? Nie płacz, Miley… Może wszystko się ułoży…
- Nie, Calum. On powiedział mi to wprost, że nie może – wyszłam z samochodu. Chciałam iść do domu. Musiałam iść miastem. Przechodziłam przejściem dla pieszych. Kiedy przechodziłam, zobaczyłam, że w aucie, które zatrzymało się, siedział Ashton. Spojrzałam tylko raz na niego, ani razu więcej.
Wróciłam do domu.
Nie spałam. Nie mogłam. Miałam tylko przed oczami Ashtona, który mówi, że nie może, a później jak go widziałam w samochodzie. Zasnęłam dopiero nad ranem. Nie ruszałam się z pokoju cały dzień. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Kilka razy dzwonił Calum, nie odbierałam. Kiedy przyszedł do domu, mama za moja prośbą powiedziała mu, że mnie nie ma. Pytała o co chodzi, ale powiedziałam, że wytłumaczę jej później.
*Nie ignoruj mnie, proszę* – takiego smsa dostałam od Caluma. Nie odpisywałam. Chciałam sama dojść do siebie. Jednak nie mogłam. By już nie płakać, bo miałam już tego dość, gryzłam się w rękę. Ból podziałał, jednak nie był on długi.
            Następnego dnia wciąż nie wychodziłam z domu, pokoju. Czułam, jakby moje życie się zawaliło, choć Ashtona znałam kilka miesięcy. Nie był chłopakami, w których byłam wcześniej zauroczona. Był inny, moje uczucia do niego też były inne. Wiedziałam, że go kocham.
Sięgnęłam po żyletkę. Nie miałam odwagi, jednak po kilu godzinach znów po nią sięgnęłam. Zrobiłam kilka cięć. Żałowałam. Żałowałam, że to zrobiłam. Krew lała się wszędzie. Wzięłam bandaż i owinęłam rękę. Obiecałam sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię. Calum znów przyszedł, jednak dzisiaj nie uwierzył mojej matce. Stał pod moimi drzwiami od pokoju, które były zatrzaśnięte na klucz. Pukał i mówił:
- Miley… Nie możesz mnie unikać. Nie możesz mnie zostawić. Wpuść mnie. Obiecuję, nie będziemy o tym rozmawiać. – po jego słowach wstałam. Otworzyłam mu drzwi. Miał rację, nie mogę go unikać przez Ashtona. Potrzebuję go teraz. Potrzebuję, jeśli byłam zdolna nawet do tego, by zrobić sobie krzywdę. Calum mocno mnie przytulał.
- Nigdy więcej tak nie rób – powiedział i mnie puścił. Wtedy zobaczył jak wyglądam. Musiałam wyglądać fatalnie. Drugi dzień nie wychodziłam z pokoju, więc nic nie jadłam. Spojrzał też na moją rękę, a na niej zobaczył zakrwawiony bandaż.
- Jedziemy do szpitala.
- Nie! Wezmą mnie za idiotkę jak to zobaczą.
- Bo nią jesteś skoro to zrobiłaś! – krzyknął, a ja się rozpłakałam – Jezu, przepraszam. Miley, obiecaj mi, że więcej tego nie zrobisz.
- Obiecuję – powiedziałam
- Nie możesz, rozumiesz? Muszę coś załatwić. Zadzwonię później. – wyszedł podenerwowany.
Zadzwonił telefon. To był Michael

- Hej, dasz się wyciągnąć na zakupy?


_______________________________________________________________
Tak bardzo kiepski rozdział, wiem. Pisałam go dosyć dawno, jestem teraz kilka rozdziałów na przód i one znacznie różnią się od tego. Przepraszam, jeśli zawiodłam was tym rozdziałem :( 
Stworzyłam wattpada, jeśli chcecie tam czytać, to wchodźcie :) Niedługo uzupełnię tam rozdziały, czyli dzisiaj. Grafika tutaj jest okropna, wiem. Tutaj jest link: http://www.wattpad.com/story/16307707-friends 
Dzięki jeśli w ogóle ktoś to czyta, bo liczba komentarzy zmalała :( 
Bla bla i tak nikt nie czyta moich notek pod spodem. Dzięki wszystkim, do zobaczenia! I.
Ah no i tak zmieniłam wygląd bohaterki, bo tamta była tymczasowo, wylosowana, a tu jest konkretna :)

5 komentarzy:

  1. Wydaje mi się ze zrobia dla niej niespodzianke

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Co za rozdział! Nie spodziewałam się, że Miley zrobi sobie krzywdę z powody Asha i zastanawia mnie to dlaczego on "nie może"... Potrzebuję kolejnego rozdziału jak powietrza <3

    @_The_Evil_Angel

    OdpowiedzUsuń
  3. Ashtonie Irwinie co ty zrobiłeś!!!!
    Czemu odrzuciłes Miley??
    Jesteś dziwny :/
    Ja naprawdę shippuje Mashtona <3
    Calum najlepszy w tym rozdziale
    Czemu mój komentarz nigdy nie jest normalny i wszystko pisze nie po kolei :) Nie mogę się doczekać następnego :)
    @LulyPott

    OdpowiedzUsuń
  4. ŚWIETNY! CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA KOLEJNY <3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń